Z punktu widzenia kierowcy... to ideałem byłby samochód w którym możnaby przełączać przełącznikiem, decydując czy ma się zachowywać jak diesel, czy jak benzyniak [a paliwo kosztowałoby do niego tyle co przepracowany pofrytczany rzepak, czyli nic]. Lubię diesele za to, że Dumnie nie muszą się wysilać obrotami, by dać z siebie więcej niż benzyniak. Lubie dźwięk benzyniaka po odpaleniu [zwłaszcza 6cyl lub więcej] - słychać że prawie nic nie słychać, najwyżej dyskretny koci pomruk. Lubię diesele za to, że nie szarpnie samochodem jeśli przy 30km/h nie będzie mi się chciało zredukować z czwórki na niższy. Lubię benzyniaka za to, że kiedy obrotomierz wskazuje ponad 4000 obr/min to silnik wydaje się mówić "daj więcej, będzie fajnie". Grzanie świec w dieselu jest rytuałem który powoli zaczyna ginąć - ja lubię stare rytuały o których inni mają nikłe pojęcie. Nie lubię automatycznego ssania w benzyniakach, tak samo jak faktu, że jak coś nie gra, to może to być tysiąc różnych rzeczy [a w nowych konstrukcjach ponad milion różnych rzeczy]. W benzyniakach nie lubię też faktu, że aby jeździć na paliwie o rozsądnej cenie to muszę korzystać z instalacji gazowej - choć od 1997 roku wszystki benzyniaki którymi jeżdżę mają LPG [w sumie 3 auta i diabeł wie ile kilometrów], i nigdy żadna instalacja mnie nie zawiodła, raz miałem problem po wymienie filtra powietrza bo nowy puszczał za dużo powietrza - reset komputera załatwił sprawę. Załuję, że diesele w kwiecie wieku mają nie za bardzo imponujące osiągi - choć są wyjątki - W115 240 3.0D daję naprawdę radę
No i koniec ostateczny żal : dlaczego przez tak długi czas najfajniejsze diesele [i turbodiesele] były oferowane tylko jankesom [u których przecież jazda na ON jest istną perwersją]. Raz, że w Europie ich mało, a dwa, że nie podobają mi się w MB "parapety", światła obrysowe, i dziwaczne reflektory z przodu [które notabene mają dużo gorsze parametry niż europejskie].
To tyle ode mnie
pozdrawiam