Witam forumowych kolegów i koleżanki.
Chciałbym Was zapytać o radę w kwestii budowlano-prawnej, może ktoś już przerabiał podobną sprawę.
Zakupilem niedawno mieszkanie (spoldzielcze prawo wlasnosci). Mieszkanie jest lekko mówiąc stare i od momentu wybudowania , to chyba słabo z remontami było, a i aranżacja wnętrz 50 lat temu też była trochę kiepska (ciemny mini korytarz, ale dwa pokoje są).
Wymyśliłem sobie, żeby wyburzyć ściane działową i zrobić sobie jadalnio-kuchnio-pokój. Ściana, jak ściana, zbudowana z cegieł dziurawek stojących pionowo (6cm grubości). Jako że lubie mieć raczej legalne rzeczy, udałem się do spółdzielni i pytam ich co mam zrobić. Kazali napisać podanie i pójść do MAJSTRA spytać o tę ścianę. Tak też zrobiłem. Majstra nie było do tej pory, ale na podanie odpisali: NIE ZEZWALAMY. I że jak wyburze bez ich zgody to wykreślą mnie z listy członkowskiej spółdzielni (sam się wypiszę tak przy okazji) i zawiadomią inspektora budowlanego. Nie podali żadnej podstawy prawnej więc papier do du*y jest raczej.
Zadzwoniłem do tego inspektora, którym mi grożono i ten mi powiedział, że mam się udać do urzędu miasta - wydział urbanistyki (...).
Tam też się udałem...Powiedziano mi że muszę robić _PROJEKT BUDOWLANY_ Projekt budowlany wykonuje pan/pani z uprawnieniami, a jak już zostanie zrobiony, to jest wymóg aby kolejny pan/pani z uprawnieniami sprawdziła czy aby na pewno jest wszystko w porządku.
Coś mi mówi, że będzie to kosztowało kilka tysięcy i że będe chyba jedynym pacjentem który zgłasza wyburzenie ściany działowej EVER. Sprawa zabrnęła jednak za daleko, bo MAJSTER odgrażał się że przyjdzie na wizje odebrać remont...
Więc pokazałem konstruktorowi plany i rzuty tego bloku/piętra/mieszkania i ten stwierdził, że można wyburzać - wszak ściana działowa obciąża strop sąsiadom poniżej i nie jest żadną formą usztywnienia, o której to telefonicznie zapewniała mnie pani w spółdzielni zaciągając po litewsku (zastępca prezes). Z tą informacją udałem się do urzędu miasta.. Zapytałem się wprost - czy z takimi papierami dostane zezwolenie - "tak". "ale spółdzielnia może skutecznie blokować procedure". 'Czyli spółdzielnia prawnie ma więcej do powiedzenia niż urząd miasta?' "nie". Pomijam już fakt, że w 2007 roku sąd administracyjny w wawie orzekł, że na wyburzenie ściany działowej nie potrzeba pozwolenia ani nawet nie należy zgłaszać chęci wyburzenia. No ale wiadomo, co urzędnik to inne prawo, a zawsze tak jest jak regulacje prawne czyta pani Zdzisia a nie prawnik. No ale z wiatrakami się nie walczy...
Po tym wprowadzeniu należy zadać właściwe pytanie:
Czy ktoś z Was przerabiał podobną sprawę? Chodzi głównie o to, czy ten wydział urbanistyki może być ostatecznie zablokowany przez SPÓŁDZIELNIE? Oni administrują budynkiem, nie moim mieszkaniem. A ja nie przenosze balkonu z jednego pokoju do drugiego, chce wyburzyć ściankę, która sama odpadnie jak skuje tynki (na to dostałem pozwolenie

). Może jak dodam w jakimś tam piśmie, że odtworze stan oryginalny przed opuszczeniem (sprzedażą) lokalu, to to coś da?
Pozdrawiam serdecznie.