Profesjonalne systemy antykorozyjne wykorzystują oczywiście tą druga metodę, z tą jednak róznicą, że preparat przed rozpyleniem jest podgrzewany i to mocno.
Tylko wtedy da się uzyskać lekką mgiełkę, która dotrze w najdalsze zakamarki. Ponieważ taka impreza wiaże sie z niemałymi kosztami & wymaganiami technicznymi podgrzałem lekko puszkę z Tectylem (nie wybuchła
![[zlosnik]](./images/smilies/zlosnik.gif)
) & mgiełka była zupełnie inna niż "na zimno".
W teście sprzed dwóch lat
Valvoline ze swoim antykorozyjnym
Tectylem plasuje się nieco lepiej niż średnia. Test przeprowadzono na Uni Oldenburg stawiając na otwartej przestrzeni pod gołym niebem metalowe profile zabezpieczone różnymi dostępnymi preparatami i podlewano je w okresie zimowym solanką. Wszystko trwało prawie dwa lata. Pod uwagę brano kilka cech, min. przenikalność do trudnodostępnych miejsc i odporność na wypłukiwanie przez słoną wodę.
Przestrzegam przed szwedzkimi produktami firmy
Pyrmo z serii
DINITROL, której preparat zajał jedno z ostatnich miejsc, a profil po otworzeniu po prostu się rozsypał.
O dziwo najlepiej wypadły środki mało znanych nawet w Niemczech niewielkich zakładów chemicznych (nieznaczny rdzawy nalot na nielakierowanej powierzchni), ale cena kilkukilogramowej puszki przekracza 1500 zł, więc to gra warta świeczki raczej tylko przy profesjonalnym odrestaurowywaniu.
Test kończy się konkluzją, że róznica w skuteczności obu metod jest ogromna, ale lepiej oczywiście zabezpieczyć nawet w prosty sposób niż nie robić nic i pozostawić blachę na pożarcie w dosłownym tego słowa znaczeniu.