AndyS pisze:
Osobiście jestem sceptycznie nastawiony do tej teorii. Policja w trudniejszych sprawach "woła" niezależnych specjalistów ze Straży Pożarnej (wiem bo mam czynnego oficera pożarnictwa w rodzinie). Policyjni technicy albo są do "kitu" albo po prostu było to dla nich najszybsze wytłumaczenie "na odczepnego". Gdyby pożar zaczął się od aku to maska byłaby bardziej spalona wewnątrz i na zewnątrz w miejscu nad akumulatorem. Aku byłby spalony a nie stopiony od temperatury. Poza tym skonsultowałem się z przyjacielem który pływa na ORP "Orzeł" i akumulatorów ma kilkaset ton. Stwierdził że akumulatory nie mogą się zapalić (ogniem) co najwyżej w wypadku zwarcia (zewnętrznego lub wewnętrznego) mocno się podgrzeją, zgazują i ewentualnie zostaną rozerwane. Wtedy kwas coś żrąc może spowodować pożar.
Moje doświadczenie ze statków podpowiada mi że dużo większe prawdopodobieństwo pożaru stwarza temperatura kolektora wydechowego i obecność oleju, paliwa czy rzeczy łatwopalnych. Na drugim miejscu zwarcie w instalacji (mimo że tego nie stwierdzono) ale mało jest obwodów nie chronionych bezpiecznikami (rozrusznik, świece żarowe) więc sprawdź czy wszystkie są całe. Patrząć na to spalone koło i zawieszenie myślę też o zapieczonym hamulecu (u mnie kiedyś żona "wiała z prędkością światła" na stacji LPG) - tarcza była czerwona tyle że dymiła a to byś widział i czuł. Ogień z akumulatora występuje raczej w notebookach ale tam są akumulatory typu Li-ion.
Ocet pisze:
Ja tez nie jestem zwolennikiem opcji akumulator... Zwlaszcza jak sie zerknie na sciane ogniowa za akumulatorem, wygladajaca stosunkowo ok, jak tez nie dopalaona, wlasnie w okolicy akumulatora uszczelke maski. Tam nie bylo najgorecej. Tez sugerowalem hamulec, ale Slawek twierdzi, ze by czul. Ja mu wierze, "troche" kilometrow ma za soba. Kolektor, w dieslu? Tez chyba nie... Moze ta lampa
Być może "wersja akumulator" nie jest przekonująca na 100% ale z teorią zapieczonego hamulca też nie mogę się zgodzić ponieważ:
1. autem przejechałem max. 1,5 km i to dosyć powoli,było zimno i mokro, po pierwsze czułbym ściąganie samochodu na którąś stronę a po drugie poczułbym charakterystyczny zapach. Z tego też powodu należy odrzucić wersję kolektora (słabo rozgrzany silnik, brak swądu).
2. po wstawieniu beczki do garażu , przebywałem w nim jeszcze dobre 5 minut, więc też musiałbym poczuć swąd.
Jak widać na jednym ze zdjęć, pokrywa bezpieczników nie jest spalona, tak samo jak przekaźnik świec żarowych, "centrum" pożaru było zdecydowanie z prawej strony auta czyli tam gdzie rozrusznik i alternator ale te urządzenia też nie są spalone
Bardzo możliwe że policja przeprowadziła ekspertyzę " po łebkach". W końcu nikomu nic się nie stało i nikt nie wniósł oskarżenia o jakieś straty, pewnie zbadali by sprawę bardziej szczegółowo gdyby doszło do prawdziwej tragedi z ofiarami lub spalonym domem.Prokuratura umorzyła śledztwo jeszcze przed jego wszczęciem.
Bardziej przychylałbym się do teori "lampa"z tym że chyba musiałbym zostawić zapalone światła żeby doszło do zwarcia. To też wykluczam ponieważ zamykając garaż stoję 50cm od pojazdu i jest ciemno, zapalone, czerwone pozycyjne musiałbym zauważyć.