Witam ponownie!
W zeszly weekend bylem w Warszawie na montazu dla klienta. Auto robocze ciezarowe w granicach 3,5t, oczywiscie zapakowane po pachy. Do stolicy dojechalem w miare spokojnie, bo byl swit i ruch jakby mniejszy. Za to na miejscu normalnie horror..
Zdaje sobie sprawe z tego, ze ogromna czesc szanownych Forumowiczow mieszka albo jest bardzo mocno zwiazana z Warszawa, wiec moje slowa krytyki pod adresem ogolu moga im sie nie spodobac. Trudno sie mowi, ale musze to z siebie wyrzucic.
Myslalem ze Wroclaw jest dla kierowcow trudnym miastem, tyle slyszalem o braku kultury wsrod kierowcow.. Ale Wawka pobija Wroclaw kilkakrotnie. Na samym wjezdzie o malo co nie zostalem staranowany przez kilka malych osobowek, ktorymi umyslowi gonili do pracy. Pozniej pojawialy sie rozne inne dziwne sytuacje, mniej lub bardziej przewidywalne. Na jakiejs centralnej ulicy Warszawy (nie pamietam niestety nazwy) na ograniczeniu do 70-tki wyscigi miejscowych rajdowcow w Daewoo Nexiach i Mondeo, przeskakiwanie z pasa na pas przed samym nosem polaczone z awaryjnym hamowaniem przed samym zderzakiem, zeby chwile po tym przycisnac, zmienic pas z prawego na skrajny lewy, wyprzedzic kilka aut i stanac 100m dalej jako pierwsi na swiatlach. Takich obrazkow w ciagu tylko dwoch dni nie bylbym w stanie policzyc na palcach obu rak. O tym zeby mnie ktos wpuscil na sasiedni pas w korku moglem zapomniec. Albo nasi szanowni Warszawiacy lecza sobie w ten sposob frustracje seksualne, albo juz nie wiem co.. Moze sprzedaja tam bardzo wysokooktanowa benzyne, ze te ich auta nie potrafia jechac z normalnymi predkosciami?
Brak mi slow normalnie. We Wroclawiu takze kretynow na ulicach nie brakuje, ale jakos te ich reakcje przewaznie sa jakby mniej agresywne, bardziej przewidywalne. Dwa dni jazdy po stolecznych drogach zmeczyly mnie bardziej niz tydzien jazdy po Wrocku.
Inna sprawa to wiejski charakter Warszawy. Nie mam tu na mysli centrum tylko okolice. Tam po prostu nie ma drog!!! Cos szokujacego dla osoby, ktora odwiedza stolice 4-ty raz w zyciu!!! Na mapie sa drogi osiedlowe, a w rzeczywistosci o malo co nie utonalem w polu... Do tego kable (nie wiem czy to prad czy telefony) wiszace na wysokosci 3,5m nad droga (musialem uwazac na antene CB cobym sobie trolejbusa z mojej ciezarowki nie zrobil

). Okolice toru konnego na Sluzewcu, drogie posesje, kosztowne ogrodzenia, konkretne auta pod domem, a za murem klepicho, w najlepszym wypadku szuter.. No tak, jak sie wywalilo 2mln na chatke to juz zabraklo tych pare tys zl na zrobienie sobie kolo domu jakiejkolwiek drogi. Obok drogi (klepicha) gleboki row do ktorego maja ujscie szamba chyba wszystkich tych majetnych posesji. Smrod jak cholera, nie musze chyba obrazowac co w nim plywalo...Wiocha, wiocha, wiocha Panie i Panowie (nie obrazajac wiochy oczywiscie).
Braki w oznakowaniach, a czasami wrecz sprzeczne ze soba oznaczenia. Ja rozumiem ze w kraju jest burdel jeden wielki, ale podobno placimy w paliwie spory podatek drogowy, ktory m.in. na takie cele ma byc przeznaczany..
Przykro mi to mowic, ale jestem bardzo zdegustowany kolejna wizyta w Warszawie, nie spodziewalem sie ze to tak nieprzyjazne miasto, czego nie moge powiedziec o n.p. Poznaniu, Krakowie, Toruniu (ech te remonty drog) czy Szczecinie... Jak wspomnialem, mocno uogolniam tutaj, bo wszedzie sie trafi na glaba ktory popsuje humor, tudziez doprowadzi do palpitacji serca. Moze to ja po prostu mialem gorsze dni
Pozdrawiam!