Lutek pisze:
Mowiac o "papierach" myslalem o dowodzie rejestracyjnym... Logicznym jest, ze do rejestracji potrzebny jest jakis akt wlasnosci pojazdu. Raczej trudno przyjsc ze zdjeciem i powiedziec ze chce zarejestrowac zabytek. Nie sadze, ze jakikolwiek ustawodawca pojdzie az tak na reke

mimo pozornej oczywistości tego założenia, po głębszej analizie miałoby to sens bo mamy mnóstwo pojazdów w polsce odkupionych od chłopa z podwórka za przysłowiowe piwo, a tej najczęściej nie wie od kogo kupił itp. Był taki projekt w sejmie, nie będę go opisywał, chodziło o to że odpowiednie zaświadczenie miał wydawać konserwator (zastępowałaby umowę i dowód). Nowelizacja, którą przytaczasz to właśnie nieświadomy rykoszet projektu o którym piszę. Tak naprawdę jest nieprzemyślany, uchwalony w Senacie jako poprawka jednego mało ogarniętego Senatora do przytaczanego projektu właściwego....uzasadnienie jakie przytaczał nie miało nic wspólnego z Twoją słuszną argumentacją. Gdybyśmy zastanowili się nad semantyką i syntaktyką oraz inną formą wykładni tak sformułowanego przepisu jaki jest obecnie to dojdziemy do słusznego wniosku, że jest bublem. Pod odpowiedzialnością karną właściciel oświadcza że nie ma dowodu rejestracyjnego ....i tyle. Więc jeśli nawet miał, zniszczył go, pociął czy coś to i tak oświadcza prawdę. Umowę zakupu z panem x - cudzoziemcem można sporządzić w każdym momencie, dane wziąć z książki telefonicznej, na umowie wpisać 200E oraz to że jest do remontu. Jakie są szanse, że ta umowa będzie przez Polski urząd weryfikowana np. we Włoszech? ze względu na niską wartość (szkodliwość) a dużo zachodu szanse są minimalne. A w114 z wątku obok nosi ślady właśnie takiego czynu, przy czym ta w ogóle nie ma chyba umowy - czyli złodziej mniej rozgarnięty.
Pzdr