Ot mądrze i naukowo skomentował, lecz jest jedno ale... Ci którzy tak napisali
Cytuj:
wyzywali nas (tych, którzy w Polsce zostali) od
frajerów, nieudaczników idiotów itp.
to tak zwani "nowobogaccy", tacy, którzy wcześniej nie mieli pieniędzy, a zagranicą trochę się dorobili, nie oznacza to, że inni, którzy wyjechali za chlebem na obczyznę mają takie same zdanie.
Sam 3 lata temu za namową kolegi przerwałem studia, wsiałem w auto i pojechałem do Anglii zarobić torchę grosza. Znając angielski w stopniu kominikatywnym mogłem jedynie znaleźć pracę na farmach.
Jedną z nich była farma jabłek gdzie zbierałem truskawki. Aby pracować na jabłkach trzeba było zapłacić litwinowi, który nota bene uważany był za "boga" na tej farmie, 100 funtów, wtedy to mogłeś pracować legalnie przez 7,5 godziny dziennie i zarabiać dobre pieniądze w przeciwnym wypadku zbierałeś truskawki przez 10-12 godzin dziennie i zarabiałeś 10-15 funtów na dzień w zależności upodobania ukrainki, która robiła wypłaty. Pracowało się podobnie jak w Oświęcimiu, z tym, że w Oświęcimiu mieli lepiej bo spali w budynkach a ja w namiocie, a był to już prawie praździernik.
Z tej farmy uciekłem i pojechałem na inną, gdzie zbierano maliny. Sytuacja dużo lepsza, bo pracowałem legalnie, płacili od ilości zebranych malin, ale oczywiście nie obyło sie bez problemów. Tym razem na tej farmie rządzili polacy, jeżeli nie byłeś z województwa pomorskiego, to oszukiwali Cię rodacy na każdym możliwym kroku. Od zajęcia lepszego stanowiska w głowach im się poprzepwracało.
Zrozumiałem, że wyjazd to był błąd i wróciłem spowrotem. Poza tym, że polak dla polaka na obczyźnie jest wrogiem, pozabijali by się nawzajem z zazdrości, że jeden zarobił funta więcej od drugiego. A co do samej Anglii to durny kraj, bo: pasażer prowadzi samochód, jeździsz po lewej stronie, prędkość w milach, dwa osobne krany w zimną i ciepłą wodą, czas o godzinę wstecz, inne kontakty, itp.
Żałowałem tego wyjazdu, bo przerwałem studia i przez to mam dwa lata w plecy.
Mój ojcieć w Polsce miał jednoosobową firmę budowlaną, pracował dziennie wg rosyjkich 10 godzin, czyli od 7:00 rano do 7:00 po południu, robił dosłownie wszystko z dziedziny techniki budowlanej a niekiedy "wspak i po rumuńsku". Pieniądze z tego jakieś były i odczuwał to, lecz odbijało się to na jego zdrowiu. Trafiła się okazja wyjechać do Norwegii. Podjął naukę języka norweskiego, zainwestował w wyjazd i wyjechał. Od 5 lat pracuje jako malarz w norweskiej firmie, gdzie szefostwo to norwedzy. W fimie pracuje poza nim jeszcze 3 polaków i dwóch norwegów. Pracuje po 7,5 godziny dziennie, może pracować więcej, jak chce, zazwyczaj robi po 9, zarobki ma kolosalne, samochód służbowy do dyspozycji nie tylko w czasie pracy z firmową kartą na paliwo, mieszka komfortowo. Robi tylko jedno - maluje i nic poza tym. Poza tym stan zdrowia się poprawił, co prawda musiał przejść operację kolana - niestety układanie płytek wyszło mu bokiem. Co roku szefostwo organizuje imprezy dla pracowników, festy co jakiś czas, itp.
Ja również pracowałem w tej firmie jako pomoc letnia na wakacjach.
I co mówi mój ojciec, że ma dość, dlaczego? Brak mu polskiego chleba, ziemniaków i zsiadłego mleka. Nigdy nie powiedział, że tam mu jest dobrze. Cały czas pada deszcz, wszędzie skały. Kiedy rozmawiał z nim przez Skypa, codzinnie odlicza dni do przyjazdu do domu. Więc zapytacie, skoro jest tam tak dobrze, a mimo to narzeka to czemu nie wraca? Po co się wyjeżdża za granicę? Oczywiście żeby zarobić! Chce jeszcze pobyć do końca następnego roku mieć pewność, że załapie się na norweską emeryturę i wraca, bo chce wybudować dom, kupić Mercedesa i godnie żyć, z tego co tam zarobił i wypracował.
Sam wiele razy woziłem ludzi pracujących za granicą na berlińskie lotniska. Zdecydowana większość z nich zachowywała się w podobny sposób jak ujął to forumowicz w komentarzu, większość z nich opowiadała takie bajki, że jak bym tak nie był to może bym uwierzył, w rzeczywistości było inaczej. Owszem można pracować i dobrze zarabiać, lecz nie u Polaka na obczyźnie.
Sam po skończeniu studiów chcę wyjechać. Na pewno do Norwegii, byłem tam, wiem jak jest i decyzji na razie nie zmienię. Może ktoś będzie mnie uważał za nieudacznika, bo chcę wyjechać bo nie mogę poradzić sobie w Polsce, lecz ja chcę godnie żyć.