TrickyKid pisze:
W dużym zaokrągleniu - każdy z powiedzmy 50 dziennikarzy moto w Polsce przejeżdża dajmy na to rocznie 50.000 Km - jedni więcej drudzy mniej.
Ja bez zaokrąglania przejeżdżam miesięcznie 5000 km po Warszawie, co daje rocznie 60 000 km. Jeżdżę samochodem od 15 lat. Nigdy nie osiągnąłem w mieście prędkości większej niż 130 km/h,, mimo że miałem czasem czym. Nigdy nie miałem dzwona, po którym mój pojazd nie był w stanie jechać dalej o własnych siłach, a z mojej winy miałem jedną stłuczkę. Nie była ona wynikiem nadmiernej prędkości, a zwykłej nieuwagi, która przy bezpiecznej prędkości i zapiętych pasach nigdy nie doprowadzi do zdarzenia śmiertelnego. Nawet najlepszym kierowcom ma prawo się zdarzyć chwila nieuwagi, ale to, co zaprezentowali nasi dwaj wspaniali, to nie była nieuwaga, tylko głupota. Kierowca rozwijający taką prędkość w mieście jest nieodpowiedzialny i pozbawiony zdolności przewidywania konsekwencji swoich czynów.
TrickyKid pisze:
Dwa poważne dzwony przez ten czas to mimo wszystko nie za wiele, zwłaszcza na naszych przedwojennych drogach.
Ja uważam, że to jest za wiele. Dokładnie o 2 za wiele. I chyba nie uda Ci się przekonać mnie, że jest inaczej. <br>
Dodano po 9 minutach.:<br> Panowie (bo Panie, to chyba wiedzą o tym
![[oczko]](./images/smilies/oczko.gif)
).
Osobiście uważam, że dobrze jeździć samochodem, to nie znaczy jeździć szybko, umieć się wcisnąć w każdą szczelinę, czy umieć "wykiwać" pozostałych uczestników ruchu. Według mnie, jeździć dobrze, to znaczy: umieć przewidzieć, że ten dupek jadący 20 metrów przed nami zaraz zmieni pas bez kierunkowskazów i patrzenia w lusterko, albo wyjedzie nam z podporządkowanej, to umieć przewidzieć, że z za autobusu stojącego na przystanku wyjdzie prosto pod nasze koła pieszy, to umieć utrzymać bezpieczną odległość od poprzedzającego nas samochodu i mieć świadomość, że jak on zacznie nagle, ostro hamować, to my potrzebujemy trochę czasu na reakcję... Jazda z tak dużą prędkością nie świadczy o umiejętności, tylko o jej braku.