siekan pisze:
jestem przygotowany na to, że w to auto będzie trzeba zainwestować i jakoś mnie to nie przeraża.
Nigdy nie zrozumiem tego toku myślenia.
To nie lepiej - skoro jesteś przygotowany, od razu dołożyć i kupić lepszą sztukę? Ja oczywiście jestem strasznie głupi i zwykle kupowałem najdroższy egzemplarz jaki znalazłem, ale nie żałowałem i nie żałuję. Wiem, że gdybym kupił powiedzmy 500E za 20 000 zł, wsadził w nie 30 000 zł, to i tak nie wyglądałaby jak ta za 45-50 000 zł.
100 lat temu kupowaliśmy Wołgę (dokładnie to nie 100, ale jakieś 15 lat temu). Zapłaciliśmy 10 000 zł jakoś, co było kwotą astronomiczną. Z tym, że samochód miał 37 000 km i był w stanie perfekcyjnym. Oglądaliśmy, i owszem, także podobną za 6 000 zł, ale po włożeniu w nią 4 000 i tak nie wyglądałaby nawet w połowie tak dobrze jak ta za 10. Więc wytłumaczcie mi, gdzie sens, gdzie logika? Uważam, że jeśli ktoś auto warte 26 000 zł sprzedaje za 16 000, to raczej wątpliwe jest to, że po wypraniu tapicerki i wymianie wahacza będzie nagle warte 30 000. Powiem więcej. Jeśli w takiego strupa włoży się 15 000 zł prawdopodobnie auto wciąż nie będzie warte więcej niż początkowa kwota (16 000 zł). Ale jak to kiedyś ujął jeden z UZYTKOWNIKÓW forum (nie wolno o nim pisać "kolega" bo się zacietrzewia) ja jestem bogaty. I głupi też jestem i w ogóle zawsze za wszystko przepłacam.
Pozdrawiam
Szymon