(me: how) pisze:
Instruktor był starej daty, zatrzymał się sam i zostawił wizytówkę.
Palanterii nie fatygowałem, nie będąc pewien właśnie, czy nie dostaniemy po łbie obydwaj.
Przeciwnik przyznał się do winy, wypełnił odpowiedni formularz, podpisał się i na moje życzenie napisał jeszcze opowiadanie z elementami opisu.
Oczywiście kiedy wstanie rano, może dojść do wniosku, że było inaczej i mogę se tym dupę podetrzeć.
Moja rada : dzwoń do gościa z nauki jazdy, powiedz mu że koleś chce się wymigać - spiszcie jego historyjkę w co najmniej takich samym dwóch egzemplarzach , niech podpisze - jedną da Tobie, drugą zostawi sobie. Idź z tym do oddziału który likwiduje szkody i zapomnij o temacie.
Jeśli B do ciebie zadzwoni, bo ktoś mu da radę - głupi byłeś że się przyznałeś, to wyciągniesz argument że masz zeznania świadka złożone na piśmie- kolesiowi przejdzie ochota na cwaniakowanie, jeśli pójdzie z tym do Ubezpieczyciela, w dokumentach będzie przyznanie się jego do winy i wersja świadka - biorąc pod uwagę że on nie będzie miał nikogo, oprócz siebie i być może swojego pasażera jeśli był, a ponadto zmienia wcześniejszą wersję ...sami oceńcie jego szanse.
Pozdrawiam
Edit:
pierwsza wersja jak pisałem opowiadania do ubezpieczyciela, druga wersja jest zabiegiem psychologicznym, ciężko się każdemu wycofać z tego co sam zapisał na piśmie oczywiście dobrowolnie, po drugie jeśli dojdzie do rozprawy - jestem przekonany że pamięć odświeży mu ta kartka którą posiada, więc też nie wyskoczy jak filip z konopi z nowym szczegółem. <br>
Dodano po 10 minutach.:<br>
Danek pisze:
W razie odmowy Sąd Rejonowy albo Grodzki (zależy jaka własciwość terytorialna).
a mi się zawsze wydawało że sąd grodzki jest wydziałem sądu rejonowego - kurcze, człowiek całe życie się uczy...no i właściwość miejscowa..ja bym obstawiał rzeczową jak już..ale ja się nie znam