Piszę w końcu bo trochę ochłonąłem...
Najpierw odbył się niespodziewany mikrospot w Poznaniu:
Tam też pochwaliłem się moim ciśnieniem oleju, które nie spadało poniżej 2.8 na D... Silnik 300Turbodiesel w W123. No i chyba ktoś mi zauroczył silnik...
Jadąc obwodnicą ok 130-140 km/h obserwując wskaźnik paliwa, bo zbliżała się rezerwa, niespodziewanie auto zaczęło hamować, aż w końcu zauważyłem ZEROWE ciśnienie oleju, dałem na N a on zgasł...
Z trudem kręcił rozrusznikiem, ale nie odpalił.
Okazało się, że spadł wąż od chłodnicy oleju i wszystko zgubiłem! Była 23:00, ciemno, niczego nie zauważyłem za sobą, zero ruchu, więc nikt też mi tego nie zasygnalizował... Gdy wysiadłem, na poboczu zleciało jeszcze jakieś 2L oleju. Wróciłem na lince.
Nie mogłem spać w nocy, domownicy aby mnie nie denerwować, nie odzywali się zbytnio, bo wiedzą, że MB to moje oczko w głowie...
Dziś zalałem go olejem. Jeździłem zawsze na mineralu, ale miałem pod ręką sporo półsyntetyka, tak, że starczyło na lekkie płukanie i zalanie od nowa (8 litrów = 1 wymiana!).
Auto z trudem ale odpaliło !!! pracował trochę na wolnych, kilka razy odpaliłem i chodzi wydaje mi się jak zawsze, ale....
Teraz ciśnienie oleju to 1.9 na D na rozgrzanym, czyli sporo mniej.
Nie wiem czy spowodowane jest to zmianą na półsyntetyk, czy uszkodzeniem panewki? W ogóle co mogło się stać? Przypaliła się panewka? Czym to będzie skutkowało? Co jeszcze mogło się stać? Co z turbiną? Wydaje mi się, jakby teraz trochę gwizdała przy ostrym dodawaniu gazu...

Czy już nigdy nie będę mógł cieszyć się z dynamicznej jazdy moim MB ?

A tak go dopieszczałem, nie jeździłem w deszczu a On mi taki prezent na Święta zgotował

Dziś Go wystawiłem na mróz
