Hej!
Widzę, że temat wraca jak bumerang i bardzo dobrze, bo niedługo znowu zima.
Do podgrzania Sandersa można użyć zwykłej kuchenki elektrycznej i po prostu podgrzać puszkę, po czym do zbiornika pistoletu wlewać gorący wosk. Chodzi oczywiście tylko o to, żeby maksymalnie rozrzedzić specyfik. Sanders owszem sprzedaje garnki i pistolety, ale dużo w tym jednak marketingu i da się to zrobić domowo - garażowym sposobem.
Cały problem polega na tym, żeby się nie poparzyć, bo nie da się tego zrobić czysto i precyzyjnie, dlatego fotki walczących z Sandersem zawsze przedstawiają kosmitów w kombinezonach i maskach.
kruszyn pisze:
hmm a ja dzisiaj zadalem pytanie lakiernikowi i odpowiedzial mi ze najlesze co do tej pory stosowal i najtrwalsze i najtansze jest pomalowanie farba tlenkowa przez zalozeniem, zasmarowanie jakims mazidlem do konserwacji i na koniec zalanie tego wszystkiego przepalonym olejem ...
Ja cię bardzo kruszyn przepraszam i twojego lakiernika też, ale co ma ci powiedzieć facet, który żyje z tego, że przyjedziesz do niego za rok na następne lakierowanie.
Rozmawialiśmy z Dr. Kominem z jego sąsiadem z garażu, sympatycznym dziadkiem o motoryzacji w latach zamierzchłych. O przeglądach przeprowadzanych na ulicy na oko i bez sprzętu, o nacinaniu łysych opon i o ropowaniu. Otóż w latach 60-tych i 70-tych ubiegłego stulecia podwozia samochodów obsikiwano ropą na podwórku kamienicy na rogu ulic Jedności Narodowej a Piłsudskiego (dawna M. Buczka) w celach antykorozyjnych. I co ma mówić większość rzemieślników, która wiedzę i umiejętności zdobywała w tamtym okresie...?
A na przeciw metodom sprzed lat czterdziestu masz ludzi, którzy produkt opracowali i drugich, którzy dwa lata go testowali i doszli do jakichś wyników i wniosków. Że wiadro za 300 zł przy remoncie za minimum kilka tys to pikuś nie wspomnę. I naprawdę olej ten olej.