tak jest w UK i przyznam ze to nie zadziala. A wiem co mowie bo jestem bardzo zainteresowany tematem "instruktorowania"
![[zlosnik]](./images/smilies/zlosnik.gif)
. Nie znam nikogo w UK kto przed egzaminem korzystal jedynie z darmowych lekcji od rodziny.
Nie wiem jakie sa egzaminy w USA, ale wedle obiegowych plotek to trzeba zrobic jazde 'round-da-block bez stluczki i juz prawko do kieszeni - nie wnikam.
W UK trzeba przejsc jeden z najostrzejszych testow w europie. Mozna oblac za nieprawidlowe trzymanie kierownicy i zbyt szybka zmiane biegow (nie mylic z samowolka egzaminatorska w polsce
![[zlosnik]](./images/smilies/zlosnik.gif)
).
Zaden rodzic, jezdzacy od lat i majacy we krwi same zle nawyki, nie jest w stanie wyjasnic podopiecznemu czego egzaminator bedzie wymagal na egzaminie. Nie ukrywajmy ze zdanie egzaminu to jedna czesc, a nabywanie doswiadczenia na wlasna reke to druga czesc, majaca miejsce po egzaminie.
Na egzaminie trzeba wykazac sie znajomoscia podstaw, ktore uchronia przed podstawowymi bledami i pozwola bezpiecznie przejsc do okresu samodzielnej nauki. Ilu rodzicow bez zrozumienia tego faktu bedzie probowalo swoim dzieciom wtloczyc w ciagu kilku lekcji cale swoje doswiadczenie?
A dziecko wsiadzie do samochodu, zapali silnik i tu egzamin sie skonczy, bo egzaminowany ma niewygodna i nieergonomiczna pozycje za kierownica a ojciec podczas lekcji zabronil ruszac fotel w swoim nowym DeŁu...
Nawet rodzic o bardzo otwartym umysle nie bedzie lepszy od instruktora, bo ten drugi po prostu wie co trzeba egzaminatorowi na egzaminie pokazac - obracaja sie od lat w tym samym srodowisku.
Plan jest zacny, jesli platne lekcje z instruktorem będą uzupelniane jazdami doksztalcajacymi z rodziną. Ale zyjemy w kraju w jakim zyjemy i oszczednosc wezmie niejednokrotnie gore, nikt nie zastanowi sie drugi raz.
Ciekawe ile razy dzieci beda wozily pijanych rodzicow.
Strata czasu i strata kasy na egzamin, w ogole to jest odwracanie kota ogonem - w tym kraju jest wiecej rzeczy do zrobienia i nie trzeba sobie wynajdować tematów zastępczych. Moze w tym jest drugie dno - bo wplywy za egzaminy wzrosna niepomiernie i ktos na pewno na tym skorzysta.
Z mojego wlasnego podworka:
Jak sie uczylem dawno temu jezdzic z instruktorem to czesto przytaczalem jakim to moj ojciec jest dobrym kierowca i ze robi pewne rzeczy tak a tak - a przeciez tak naprawde moj ojciec byl jedynym kierowca z jakim jezdzilem i zadnych innych wzorcow nie mialem. Moj egzaminator ze spokojem i bez komentarza wysluchiwal peanow na czesc mojego ojca-kierowcy - dzieki za wyrozumialosc
Teraz nauczylem sie jezdzic sam, jezdze inaczej niz ojciec a z perspektywy lat wiem jakie pierdoly pociskalem przy moim instuktorze. Nie myslcie ze bylo tego duzo - ale ja po prostu pamietam to wszystko. Moj ojciec nadal jest wysmienitym kierowcą - bezwypadkowy, szybki, zdecydowany i rozumny... ale juz nie biore go tak bezkrytycznie jak kiedys.
A wyobrazcie sobie, ze ktos tak jak ja kiedys bedzie czcil sposob jazdy swojego krewnego, a tak naprawde ten krewny to niedzielny kierowca nie uznajacy biegu nizszego niz IV a w weekend wydlubujacy kamyki z bieznika opon swojego bolida 700cc.
Z usmiechem na ustach i z zyczeniami "obyś żył w ciekawych czasach" pozdrawiam szanowną brać.