THC pisze:
Patrze pod auto i widok jak na fotce.
120km do domu było masakrą 40km\h max.
Co się okazało,śnieg stopniał i samochód opadł kilka centymetrów.
Pech w tym,że pod amortyzatorem i drążkiem środkowym układu kierowniczego znalazł się jakiś kawał betonu,i to on pod naciskiem karoserii wygiął i drążek i obudowę amortyzatora.
Amor kupiłem razem z drążkiem w sklepie .Drążek lemforder chyba ,juz nie pamietam,a amor akurat jakiś stary zapas oryginał z gwiazdką ale do 124,pasował idealnie.
Przez te 120 kilometrów cieszyłem się kiedy był lód na drodze.
Na asfalcie ciągnęło go raz na jedna ,raz na drugą stronę.
Efekt miałem dokładnie taki sam.
Po oględzinach na podniesionym przodzie okazało się że przyczyną jest drążek który przy skręcaniu maksymalnie w prawo zbliża się do amorka na tyle że jest w stanie go wygiąć ok. 1cm.
Załączam fotkę. Widok z lewego w kierunku prawego koła, czerwona strzałka.
Przy okazji zauważyłem że przy skręcaniu w prawo (gdy amor się rozciąga) nie trafiają na siebie ograniczniki ruchu ukł. kierowniczego (nie wiem jak to inaczej nazwać).
Przy skręcaniu w lewo (amor kurczy się) owe 'ograniczniki' (tym razem z lewej strony) trafiają bez problemu dzięki nim nie da się dalej w lewo skręcić kierownicy.
Druga uwaga...
Na żółto zaznaczyłem odchylenie od pionu 'pewnego elementu'. Nie wiem jak się nazywa ale chyba nie powinien być aż tak pochylony.
Górna część ucieka w kierunku przodu...
i lekko w prawo co widać na kolejnym zdjęciu
Pamiętam że jakiś czas temu przy uporczywym kręceniu kierownicą po wertepach i prawie w miejscu usłyszałem jakiś 'chrobot' i od tamtego czasu zaczęła się dziwna jazda aż do pogięcia tego amorka.
W związku z tym mam podstawowe pytanie... Jak to powinno wyglądać od spodu?
Czy to ta 'pewna część' jest przyczyną tego że drążek ukł. kierowniczego 'wchodzi' w amortyzator?
_________________
W116 + M110 + gaznik

+ LPG
czyli zagazowane 280S '77