beet pisze:
a jestem raczej za poznawaniem historii motoryzacji od podszewki, Syrena jest samochodem do ktorego mam sentyment i tylko stad moja propozycja. O gustach sie nie dyskutuje, ja tego za probe dywersji raczej bym nie uznal
Hehe... Widze tu pokrewne myslenie.. Jak bylem mlodszy (duzo mlodszy), ojciec mial syrenke.. Dlugo ja mielismy w rodzinie, bo ojciec przegapil prog czasowy, kiedy to mozna bylo kupic jakies lepsze auto, chocby Fiata 125p czy nawet Poloneza... Ale do rzeczy.
Jezdzila z nami dlugie lata, psula sie notorycznie, szczerze mowiac nie pamietam dluzszego wyjazdu bez jakiejs awarii.. Z drugiej strony, dowodzi to ilosci km jakie nia pokonywalismy. Notorycznie urywaly sie przeguby, ginela iskra, dziurawily tlumiki i podloga. Przeszla za naszej kadencji 2 remonty nadwozia, jeden silnika i wymiane silnika na (!) noweczke..
Poszla do ludzi w stanie bardzo dobrym i z lezka w oku sie jej pozbywalismy.
Auto bylo fajniutkie, nauczylem sie przy majsterkujacym ojcu bardzo wiele. Bylem pierwszym dzieciakiem w okolicy ktory odroznial dwutakt od czterotaktu, przy czym wiekszosc nawet doroslych myslala ze chodzi o ilosc miejsc w kabinie.. Syrenka nauczyla jak plynie prad ( + na masie, jeeee), jak wygladaja przebicia i ustawianie zaplonu oraz wiele innych przydatnych do dzisiaj rzeczy..
Nie powiedzialbym ze byla to dywersja na moj chlonny wtedy umysl, ale raczej lekcja pokory w porownaniu do czasow dzisiejszych, gdzie byle gowniarz bierze od ojca wypasionego Escorta 1,4 i rozpedza go do maxymalnych 150km/h konczac na drzewie i zamiatajac ze soba z pobocza matke z dzieckiem...
Dzisiaj osobiscie bym do tego auta nie wrocil, ale zlego slowa nie dam o niej powiedziec..
Pozdrawiam!