Witajcie...
No to teraz moja kolej na historie z mercedesem..
Moj kolega mial granatowego 126SEC 500 '82 z full wypasem (zniszczony z malymi ubytkami listew, wytarta skora i do poprawek lakierniczych), ktory czekal na mnie za jedyne 15000 PLN. Serce mi sie krajalo bo nie mialem forsy a bardzo mi sie taki podobal. Namawialem zone abysmy sobie (mnie oczywiscie) go kupili. Ona apatrzyla na zycie bardziej realnie i tlumaczyla, ze to smok i takie tam inne. Zrozumialem to choc byla szansa kupienia na raty. Tylko skad brac forse. No niestety kolega ten musial tego mietka sprzedac, ktory teraz jezdzi po Wroclawiu (podobno).
Z tego wzgledu, ze potrzebne nam byly 2 samochody w godpodarstwie domowym, wyszarpalem od kolegi za psie pieniadze VW Passata 1,8 kombi '86. Fura ta stala rok czasu w trawie i wymagala remontu. Zdecydowalem sie na kapitalke... To byl "sportowy" czerwony passat, z obrotomierzem, relingami, aluchy i takie tam...
Pewnego razu przeczytalem ogloszenie, ze jest gdzies tam W116 z bajerami pewnymi i wchodzi w gre zamiana. Wrocil moj syn z wakacji i od razu go zabralem na wycieczke aby pokazac tego mercedesa i ewentualnie zamienic. Okazalo sie, ze wrocilismy pozno w nocy 116tka 300D 5cylindrow. Bylem bardzo dumny z tego samochodu, choc wszystko bylo zepsute
![[zlosnikz]](./images/smilies/icon_biggrin.gif)
. Pojezdzilem nim az ok. 3000 km (ok. bo licznik w milach) no i niestety glowica padla. Jak tez spojrzalem na podwozie i zawieszenie tego pojazdu to az sobie usiadlem. Wszystko zgnite, skorodowane - nie bylo co naprawiac. Wtedy to zaczalem sie zastanawiac co robic? Nie mam czym jezdzic i sama glowice kupowac - jaki sens? (stad ten temat).
I otoz po jakims czasie przychodzi do mnie znajomy i mowi, ze ma okazynie do kupienia za granica takiego mietaka
![[zlosnikz]](./images/smilies/icon_biggrin.gif)
. Oczywiscie wybilem jemu z glowy zakup odstraszajac go naleznosciami celnymi i przekonalem aby mi go odsprzedal na czesci
![[zlosnikz]](./images/smilies/icon_biggrin.gif)
. Przywiazlem graty, oclilem... Odczekaly sobie u mego mechanika pol roku i teraz w lutym nadeszedl czas remontu. Wymieniam wszystko na nowe, to co sie da. Pochlania to mase pieniedzy... Ale sadze, ze bedzie z tego satysfakcja i do maja wyrobie sie aby dotrzec na zlot...
Mam taka nadzieje...
(tak sie rozpisalem i tez sobie mysle.. kogo to obchodzi? Sadze, ze inni tez mieli takie dylematy)
Pozdrawiam N.
Ps.. Passat jezdzi teraz po Warszawie, jakby ktos widzial, niech mu pomacha
