Rozsadnie patrzac, rzeczywiscie nie warto. Nie warto sie spieszyc, bo czy pare minut szybcie, czy pozniej to bez roznicy, a jak widac, sa rzeczy nieodwracalne, ktorych mozna pozniej zalowac.
Ale to teoria.
W praktyce czlowiek jest tak jakos dziwnie skonstruowany, ze pociagaja go pewne rzeczy. Ze ciagnie go w gore, wysoko, ze ciagnie go rowniez i w dol, ze zdobywa miejsca niezdobyte, ze kreci go szybkosc, ze w pewnym sensie podnieca go niebezpieczenstwo. Ze adrenalina wywoluje pozytywne uczucia, odczucia, czy cholera wie co jeszcze. To dziwne, ale prawdziwe.
Stad wiele razy rano wyjezdzajac z garazu zakladasz sobie, ze dzis bedziesz jezdzic przepisowo. I rzeczywiscie, wiele razy jezdzesz przepisowo, powoli, spokojnie. Ale czasem niewiele trzeba, czy to, nie wiem, chec pokazania sie, chec rozlozenia przeciwnika na lopatki (zwlaszcza, gdy stawia sie jakas plastikowa zabawka
![[zlosnik]](./images/smilies/zlosnik.gif)
), bezsensowne udowadnianie sobie, ze jest sie lepszym, szybszym, sprawniejszym... a czesem po prostu chec poczucia szybkosci, pedu, niezaleznosci, wietru we wlosach...
Wiem, bo sam tez taki jestem, pracuje nad soba, mysle, ze robie
postepy, jednak mimo wszystko czasem ulegam, dam sie wciagnac. To ludzkie chyba.