Wyszło Ci to

jak parodia
(me: how) pisze:
Prawda o polskiej bankowości jest smutna. Nie wolno oczywiście uogólniać, bo to może prowadzić do deformacji rzeczywistości, ale ja znam jej obraz z autopsji i od wewnątrz... Zaznaczam, że nie byłem bankowcem, ale uwierzcie mi na słowo.
Sprawa wygląda tak, że większość pracowników banku którzy się dostają do tej instytucji NIGDY nie przeszłaby psychotestów, a wielu również testów sprawności intelektualnej. To ludzie z tzw. "plecami", gdzie wujek-stryjek załatwi... I później takim młodzikom się pierdzieli we łbie, nie są już ludźmi tylko "bankowcami", cwaniakują, uważają, że stoją ponad prawem bankowym, nie posiadają za grosz empatii, dla nich nie oddanie karty to bajeczka, bo im przecież nikt z "firmy" karty nie zabierze.
Kolejnym typem pracownika banku jaki można scharakteryzować to "stary bankier". Najczęściej finansista z brzuszkiem i wąsami, który ma zaplecione ręce przed sobą i kręci sobie palcami. Po 30 latach pracy po prostu już im się nie chce, za dużo widzieli i przeżyli żeby ganiać za sprawami klientów. Mają jednak ewidentnego plusa: w przeciwieństwie do tych młodych narwańców z poszarpaną psychiką z takim starym bankowcem praktycznie zawsze idzie się dogadać, jeśli okaże się trochę kultury i skruchy.
I typ bankowca, który jest "dinozaurem" pośród całej rzeszy tych niezrównoważonych to ten, który jest tam na prawdę z powołania i który dostał się, bo był zmotywowany. Potrafi traktować innych po ludzku, posiada umiejętność interpretacji prawa bankowego, nie zdusza jej w sobie tłumacząc się regulaminem. I gdyby on tam siedział przy tym telefonie sprawa może wygladałaby inaczej, jednak co taki samotny wojownik może zrobić pośród tysięcy którzy to mają w du**e ? Poprosiłby o posłanie serwisu technicznego i by usłyszał "dobra dobra młody, wyluzuj, jest 24:15, nie ma pośpiechu"
Nie wiem czy ktoś to doczytał do końca... mógłbym jeszcze długo tutaj pisać i podawać przykłady z życia wzięte, no ale tak po krótce myślę że każdy zrozumiał. Sprawa przykra, ale takie jest życie

parodii ( tekst Maksia )
Prawda o polskiej policji jest smutna. Nie wolno oczywiście uogólniać, bo to może prowadzić do deformacji rzeczywistości, ale ja znam jej obraz z autopsji i od wewnątrz... Zaznaczam, że nie byłem policjantem, ale uwierzcie mi na słowo.
Sprawa wygląda tak, że większość policjantów którzy się dostają do tej instytucji NIGDY nie przeszłaby psychotestów, a wielu również testów sprawności fizycznej. To ludzie z tzw. "plecami", gdzie wujek-stryjek załatwi... I później takim młodzikom się pierdzieli we łbie, nie są już ludźmi tylko "policjantami", cwaniakują, uważają, że stoją ponad prawem, nie posiadają za grosz empatii, dla nich wystawianie 500zł mandatu to bajeczka, bo im przecież nikt z "firmy" nie wystawi.
Kolejnym typem policjanta jaki można scharakteryzować to "stary gliniarz". Najczęściej sierżant z brzuszkiem i wąsami, który ma zaplecione ręce przed sobą i kręci sobie palcami. Po 30 latach służby po prostu już im się nie chce, za dużo widzieli i przeżyli żeby ganiać. Mają jednak ewidentnego plusa: w przeciwieństwie do tych młodych narwańców z poszarpaną psychiką z takim starym gliniarzem praktycznie zawsze idzie się dogadać, jeśli okaże się trochę kultury i skruchy.
I typ gliniarza, który jest "dinozaurem" pośród całej rzeszy tych niezrównoważonych to ten, który jest tam na prawdę z powołania i który dostał się, bo był zmotywowany. Potrafi traktować innych po ludzku, posiada umiejętność interpretacji prawa, nie zdusza jej w sobie tłumacząc się regulaminem. I gdyby on tam siedział przy tym telefonie sprawa może wygladałaby inaczej, jednak co taki samotny wojownik może zrobić pośród tysięcy którzy to mają w du**e ? Poprosiłby o posłanie patrolu i by usłyszał "dobra dobra młody, wyluzuj, jest piąta rano, nie ma pośpiechu"
Nie wiem czy ktoś to doczytał do końca... mógłbym jeszcze długo tutaj pisać i podawać przykłady z życia wzięte, no ale tak po krótce myślę że każdy zrozumiał. Sprawa przykra, ale takie jest życie
Niezłe
