a wg.mnie wine ponosi kierowca i tylko kierowca.W koncu to on prowadzil, no chyba ze mu pasazer kierownice z rak wyrwal, co raczej jest mniej prawdopodobne.
Chodzi o to, ze podszedl do sprawy(auta) zbyt emocjonalnie i nieodpowiedzialnie, choc ciezko tu zapanowac nad emocjami.Ale ktos z nas,jezdzac na codzien w naszych "szybkich" 200D czy szybszych 320E potrafilby sie powstrzymac?Kazdy szukalby odcinka troche prostego by zobaczyc "jak to lata". Nie wierze, ze wsiadlby jeden z drugim i jechal na 1-ce 50km/h, kiedy ma najprawdopodobniej jedyna okazje w zyciu usiasc za sterami Ferrari.
A tam przyspieszenie sie liczy w sekundach, a nie jak w naszych "gwiezdnych bolidach" w minutach czy godzinach
![[oczko]](./images/smilies/oczko.gif)
A co drugi nasz Diesel nie widzial nigdy 200km/h i nie zobaczy. I to nie dlatego, ze na liczniku nie ma takiej wartosci.
Sam mielem juz okazje jezdzic barzo szybkimi autami i wiem co sie dzieje.Gesia skorka,lzy w oczach i strach w oczach.Ale to jest jak z 10-letinm dzieckiem, ktore wejdzie na wysokie drzewo, bo fajny widok,ale ono nawet nie mysli, ze sobie za sekunde moze kregoslup zlamac.
Wg.mnie bylo tak:przyspieszyli na swiatlach:1ka,2...3-ka. Zanim sie zorientowali to moze po 10s.mieli 200, a zanim zerkneli na licznik to lecieli juz bokiem do slupa.A ze Zientarski nei jest Schumacherem, a ulica, na ktorej doszlo do wypadku nie jest Nürburgringiem stalo sie to co sie stalo.
Niemniej wielka to tragedia i jest mi przykro , ze zginal mlody czlowiek, drugi walczy o zycie, a z ladnego auta zostaly trociny, choc to ostatnie jest w tym przypadku najmniej istotne. Chociaz pana Zientarskiego nie znam osobiscie zycze mu szybkiego powrotu do zdrowia.