Bo w Warszawie to chyba czegoś do wody dosypują, że wszystkim się spieszy. Czerwone, wymuszanie pierwszeństwa, nanosekunda na zielonym, zajeżdżanie drogi, jazda 5cm na zderzaku żeby poganiać nawet jak przede mną jest rząd aut, jazda z ko(s)miczną szybkością nawet o 23, itp. LUUUDZIEEEE! Gdzie wam się tak spieszy??
Tyle że to naprawdę nic (słownie: NIC) nie daje, poza zwiększeniem ryzyka nieproporcjonalnym do zaoszczędzonego czasu. Kiedyś ponoć zrobili taki test, że puścili dwa (identyczne) auta w szczycie zdaje się z Okęcia na Tarchomin, w każdym razie po przekątnej. Jeden jechał normalnie (tj. jak frajer), a drugi po warszawsku (czyli but-but-but-hamulec-but-but). No i różnica czasu na mecie była jakoś tak z 10 minut czy nawet mniej, a cała trasa chyba z półtorej godziny. A w zużyciu paliwa gdzieś koło 50%. O ile dobrze pamiętam.
A jeżeli chodzi o tzw. donoszenie, to uważam że takie rzeczy trzeba meldować. Nie ma to nic wspólnego IMHO z "donosami" z czasów PRL, kiedy to "życzliwi" opowiadali milicji o opozycjonistach czy ludziach próbujących związać koniec z końcem na przekór systemowi, który im w tym przeszkadzał. Ale teraz co innego jest np. jazda na czerwonym przez co ktoś może stracić życie.
U mnie pod blokiem (w Gdyni) jest szeroka zatoczka. Samochody parkują przodem do chodnika, ale za nimi pozostaje jeszcze miejsce w zatoczce, tak że można tam zostawić auto (oczywiście blokując wyjazd), nie tarasując jezdni. Pech chce, że na rogu jest sklep i bankomat, więc co chwila ktoś zastawia parkujące samochody idąc "na chwilę" do sklepu. Pół biedy, jeżeli ktoś zostaje w środku, zawsze można poprosić o przestawienie itp. N najlepsze jest to, że na tym samym rogu jest duży placek chodnika, gdzie bez problemu zawsze jest miejsce i można tam postawić auto "na chwilę". Tyle że wymaga to dodatkowych 10 sekund na zaparkowanie. I miałem dwie takie sytuacje: 1. Raz zrobiłem zdjęcie takiemu kolesiowi, który zostawił auto, zgasił silnik, zamknął i poszedł do sklepu. Zdjęcie wysłałem do Straży Miejskiej. Nie chodziło mi nawet o mandat, tylko żeby gościa wezwali, żeby musiał się tłumaczyć, stracił czas itp. No i Pan Strażnik odpisał mi, że na podstawie zdjęcia nic nie mogą, muszę przyjść i złożyć zeznanie. No i nie poszedłem, bo mi wkurw minął. 2. Kiedyś wieczorem baba zastawiła w ten sposób samochód żony. Agnieszka ruszyła do tyłu nie widząc tamtego auta (wieczór i ciemny samochód) i stuknęła w błotnik (nam na szczęście nic się nie stało). Przyjechała milicja, no i mandat dostała Aga, a tamta baba (co zastawiła 3 auta) nie. Mnie nie było, więc nawet nie wiem jak się milicjanci tłumaczyli że nie dali tamtej mandatu, bo Aga była w lekkim szoku i nie potrafiła powtórzyć dokładnie.
Ręce opadają
![[no]](./images/smilies/no.gif)