TrickyKid pisze:
gdyby wszyscy wybrali 3, to czas dojazdu gdziekolwiek możnaby wymnożyć x10.
Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz. Tu wcale nie chodzi o prędkość. Gdyby wszyscy jeździli zgodnie z przepisami i między innymi na przykład nie wjeżdżali na skrzyżowania, z których nie ma szans na ich opuszczenie przed zmianą świateł, to czas dojazdu bardzo by się zmniejszył.
holyfido pisze:
rajdowców, którzy nie widzą niczego złego w zapieprzaniu ponad 200 km/h w mieście.
Powiedzmy sobie szczerze, że 200 km/h, to raczej wyjątki, ale to tylko czepianie się szczegółów. Reszta tej wypowiedzi jest jak najbardziej uzasadniona.
Myślę, że nie ma tu nikogo, kto by się nie zgodził ze zdaniem: W Polsce stan dróg jest fatalny i należy to zmienić po przez wybudowanie autostrad i poprawienie nawierzchni już istniejących dróg, a ograniczenie prędkości to tylko półśrodek, który powinien być zastosowany tylko do czasu remontu, przy założeniu że ten remont odbędzie się w najbliższym czasie.
Myślę, że wielu z nas zgodzi się z tym, że stawianie ograniczeń prędkości, zamiast remontowania dróg, jest bezsensowne, bo prowadzi do tego, że Polacy przestają reagować na takie ograniczenia (jest ich za dużo). Niestety jednak, widzę że jest tu sporo osób, które uważają, że przepisy są po to, żeby je łamać, a to już jest nie dobre.
Zły stan dróg, to jedno i należałoby to poprawić, ale jazda zgodnie z obowiązującymi przepisami, z bezpieczną prędkością i myśląc również o innych użytkownikach drogi, to drugie. Jazda z godnie z przepisami po mieście nie zwiększa czasu przejazdy z punktu A do punktu B - sprawdziłem i wiem co piszę. W tzw "trasie" - może i skraca czas podróży, ale zwiększa też ryzyko - czy warto? Niech każdy odpowie sobie sam.
Drogi należy budować i remontować, ale po tym, co mamy należy jeździć z głową. I proszę, niech nikt mi nie mówi, że ma ponad przeciętne umiejętności, czy że czasem można. To Ci, którzy tak twierdzą powodują wypadki. Mi zdarza się czasem "pogonić" w mieście i czasem nawet zdrowo przegiąć z prędkością. Zawsze po tym mam kaca moralnego. W trakcie takiego przeginania nie myślę o tym, co się może stać. Myślę sobie "ja zachowuję margines bezpieczeństwa", ale prawda jest taka, że tylko czysty fart doprowadził do tego, że jeszcze żyję. Nie mam żadnego usprawiedliwienia na własną głupotę, która w takich momentach się odzywa.