No i chłodnica złaożona.
Ale nie obyło sie bez stersów...
Po wykonaniu odpowiednich patentów w postaci mocowania chłodnicy, podłączeniu wszystkich węży itp nadszedłą czas na zalanie układu chłodzenia.
Ja osobiście zalewam układ zawsze przez wąż który idzie z silnika do nagrzewnicy - mam pewność że od razu wszystko jest zalane płynem.
Więc sobie leje ten płyn w rure a tu nagle zaczyna kapać z chłodnicy no to ja rzucam @#$%$^&^ podstawiam miche pod chłodnice.
Kurde pochodziłem koło tego całego bajzlu a tu w misce już na dwa palce płynu - no leje sie z chłodnicy konkretnie

.
Ale mysle sobie zapale gnoja i pośmigam zobaczymy co to będzie.
Jak wymysliłem tal zrobiłem odpaliłem puzona i dawaj w miasto smigam śmigam i patrze na temerature a tu powoli 80 .... 90 ..... 100 no se mysle dupa zbita

ale po chwili 90 .... 85 i stanęło

.
Ale co z tego jak chłodnica cieknie

trza szukać nowej

ale wracam do garazu stawiam bryke podstawiam pod nią miske a tu dupa nic nie kapie.
Myśle sobie rozgrzała sie to sie uszczelniła ostygnie to zacznie sie z niej lać ale puki co nic sie z niej nie leje - cud panowie i panie cud.
Zostawiłem auto w garażu z michą pod nim ale jestem pewny, że nic z niej nie poleci.
Ludziska wytłumaczcie mi to ?
Bo ja już jestem głupi ( a jestem z wykształcenia silnikowcem).