Dobra, możecie mi wierzyć lub nie, ale to prawda co poniżej napiszę, no bullshit...
We wtorek zdarzył mi się kurs za Lubin z przyczepą, na haku był uciąg nominalny, a nawet ponad. Wczoraj rano wyjeżdżam z garażu, potem tam wchodzę po ciągnik i patrzę a na podłodze coś jakby kawałek sprężyny!
No myślałem, że mi brat robi kawał, ale nie, to pół zwoju, ze świeżym pęknięciem, więc idę do auta, skręcam koła, i normalnie szok, lewa sprężyna nadpęknięta, tak, że jak policzyłem, to wyszedł o jeden zwój mniej od prawej. Ale po aucie nic nie było widać, nie stał krzywo. Sprężyna siedziała "zwój na zwoju" i chyba tylko ciężkiemu silnikowi zawdzięczam to, że nie wypadła w trakcie jazdy...
No ale tu akurat prawdopodobną przyczynę znam: mianowicie to chyba są nadal sprężyny od 250-tki, tak podejrzewam, bo moja Beczka wyglądała trochę jak obniżana w stosunku do innych 300D jakie widziałem, przód zawsze trochę "siedział", sprężyny były więc nieźle przeciążone...
Ciekawy zbieg okoliczności, w przeciągu prawie tygodnia dwie lewe sprężyny w dwóch autach, nieźle...
I znów dobrze, że to nie w trakcie jazdy

choć tym razem się trochę wkurzyłem bo potrzebowałem auta, a nie miałem...
No i wreszcie mam pretekst żeby podmienić sprężyny na orginalne od 'trzysety' które mam w zasobach już od jakiegoś czasu.
A tak wygląda Beczka brata po naprawie:
Przód jest teraz podniesiony niemal jak w tym serwisowym niebieskim kombi na starej fotografii, które jest w innym wątku, co ciekawe lewa strona ciut wyżej niż prawa, choć sprężyna którą tam włożyliśmy jest na 90% też od 200D. Brat mówi, że to się ujeździ i wróci potem do normy, jak na razie to auto pojechało tylko z szopy do garażu, a do szopy w kolejce do roboty wjechał mój...