Zdaje sie, ze coś podobnego mam w swoim W124. Założone u Zasady, w 1992 roku orydżinal mercedesowskie zabezpieczenie. Faktycznie, jeśli to zazbroić (czytaj, przejechać kartą w czytniku po wyłączeniu silnika) teoretycznie nie odpali się silnika bez ponownego przejechania kartą w czytniku. Działa jak immobiliser i jeszcze wyje.
Pokazałem to swojemu mechanikowi, u którego już latami serwisowałem beczkę, a teraz 124 i pochwalił. Stwierdził, że owszem, na smarkaterię zadziała, jak najbardziej, ale zawodowiec to zrobi tak: (i tutaj otworzył maskę, pokazał mi przewód, który należy przeciąć i gniazdko, do którego należy przyłożyć +)
Jest to niewątpliwie zabezpieczenie, niemniej niestety nie idealne

Jak każde zresztą, bo lawetą zawsze można podjechać.
Nie twierdzę, ze to Twoje da się złamać w taki sam sposób, ale u mnie tak to wygląda.
pozdrawiam
1. Po niecalym roku karta sie wytarla i trzeba bylo kupowac nowa (duzo jezdzil i czesto po miescie)
2. Po niecalych 2ch latach od kupna auta zostalo skradzione pomimo tego zabezpieczenia...
W Volvo V40 kumpel mial takie oryginalne zabezpieczenie, czarna pigula, ktora musial miec przy sobie bo inaczej po przekreceniu kluczyka auto odpalalo, jechalo z 50 m zamykalo sie i wlaczal sie alarm...