Witam!
Ostatnio jestem tak strasznie zakrecony, ze zaniedbuje siebie i bliskich. Brakuje mi jeszcze tylko zebym sikal do sloika i jadl przez slomke.
W kazdym razie czasem wydaje mi sie ze cos widze i do konca nie jestem pewien czy dobrze widze czy tylko widze ale nie dobrze.
Do rzeczy.
Pare tygodni temu przejechal kolo mnie w okolicach fabryki LG pod Wroclawiem taki nalesnik, z tego co zdazylem zaobserwowac, byl to Bugatti (ten niesmiertelny znaczek na atrapie). Jakis tydzien pozniej spotkalem to samo auto na Osobowickiej. Jako ze nie orientuje sie ostatnimi czasy w plastikowych nowosciach, nie wiedzialem co to moze byc. Wiele razy juz widzialem we Wrocku wszelkie Ferrari (lacznie z ich podrobkami), Porsche i inne omlety, a po ostatnich wizytach w Zurichu wcale takie widoki nie powoduja omdlenia miesni kegla. Przypadkowo jednak trafil mi w rece katalog nagrod Vitay Orlenu i tam na pierwszej stronie bylo identyczne auto, mianowicie Bugatti Veyron.
W skrocie 1001KM, cena 1mln euro, przyspieszenie kosmiczne, v-max poddzwiekowa. Dodam ze auto jechalo na wroclawskich rejestracjach. Zaluje ze moj telefon SE k750i tak wolno uruchamia aparat fotograficzny, bo nie zdazylem tego momentu uwiecznic.
Tak sie zastanawiam, kogo we Wroclawiu bylo stac na takie auto?
No chyba ze jest to element leasingowy zakupiony w celu nabicia kosztow dla firmy, takie auto dla prezesa
Zastanawiajace a zarazem smutne jest takze to, ze takie auto jest bardziej praktyczne dla uzytkownika, niz taki prawie nowy VW Passat czy Mercedes. Mianowicie, chyba nikt nie bedzie kradl lusterek czy listew (o ile takie sa) z Veyrona

bo gdzie je sprzeda?? To samo dotyczy samego auta.
Juz widze na gieldzie w niedziele goscia z czesciami do Bugatti... hehe... tanio sprzedam rozrusznik do Veyrona
Pozdrawiam!