Mi udało się pojechac dwa razy na tzw. taryfę:)
Na drugą pojechałem pod sam koniec, wróciłem do jednostki o 6 rano , pozdawałem wszystkie graty , zawinąłem beret i kasę no i do domu he he.
W sumie od 22 stycznia do 14 stycznia w domu byłem 70 dni.
Ściemniałem jak się dało i jak wszyscy, na GIH oczywiscie ściema, ale lekarz wojskowy wykrył kilka zaburzeń, tydzień w łóżku he he.
Czasem była lipa jak od braku snu zaczęły pękac mi naczynia w oczach.
Też słaby był obierak czy służby, warta jakoś leciała.
Przez moją roczną karierę czterech kumpli walneło sobie na warcie prosto w głowę, jeden spał 8 miesięcy obok mnie, a tam jak w ZK , 24 h na dobę z tymi samymi mordami.Jeden kolega przy BWP , wypadek.
Ale miało być na wesoło.Raz wygnali nas na PTS , wytapianie wolnego czasu, i zostawili samych.
Jako , że żołd to 104zł, a było dzień po , wyskoczyliśmy na miasto po nalewki, potem wyskakiwaliśmy jeszcze kilka razy, a potem obudziłem się w mrowisku, inni w plamie smoły he he.
Zadyma na całą jednostkę, ale ja nie wiem bo spałem do drugiego dnia , a było to niedziela więc najlepszy dzień w wojsku, odwiedziny , dziewczyny , kibel w kantynie czy schody do sztabu

:)
Na przepustkę zawsze jechałem w mundurze na stopa, miałem do domu 200km i dojeżdżałem bez żadnej przerwy kilkoma samochodami, nigdy nie czekałem z wyciągniętą ręka dłużej niz spalenie papierosa.
Raz nawet 123 na tylnej kanapie he he.I w czasie służby 115 do Zielonej z Międzyrzecza, za kółkiem , sierżant raczej nie bardzo nadawał się do czegokolwiek, a było to 15 sierpnia i facetowi dali awans, wiozłem go do burdelu.
Ale to jak armia poradziła sobie z falą jest godne podziwu, przez rok czasu nie rzucił się do mnie żaden starszy poborem, no to ja tez nic takiego nie robiłem.A i te lachony koszarówy też były, le lekko niezbyt atrakcyjne, i wzięcia nie miały.