Witam, problem do dnia dzisiejszego miałem taki iż coś "złego" pozbawiło mnie części fartucha. Auto w sumie kupiłem tylko dla sinika, ale niestety zabrakło mi czasu na przekładkę do drugiej budy, a niemiłosierne PZU upomniało się już po swoje, tak więc auto pozostało takie jak było a starą budę zezłomowałem. Teraz pluję sobie w brodę, dlaczegóż nie przełożyłem silnika. Auto było wyposażone w wiele różnych "przydatnych" akcesorii ale o ty może kiedy indziej. Dręczyła mnie od dłuższego czasu niewielka dziurka w fartuchu, tak więc wziołem się w końcu za załatwienie tej sprawy, teraz już wiem na czym stoję

i mam dylemat, spawać sobie powoli w123 czy poszukać w201 w lepszym stanie. No ubytków w w123 mam troszkę:) od tych mniejszych do tych większych, głównie w podłodze, podłużnice i prog są raczej zdrowe. Z racji że mam swobodny dostęp do warsztatu i spawarek mogę sobie pospawać sam, gorzej z czasem.
A teraz parę fotek z placu boju:
...mały ubytek....
...ups ubytek się powiększył...
...i już wyspawane...
