Witam!
Dla mnie XI Finał WOŚP zaczął się w sobote o 9:08, kedy to zadzwonił do mnie Ocet z hasłem: "Banki czynne od 10-ej, a pociąg do Wrocka o 9:30". 7 minut później siedziałem w Beczce pełnej Octu
pędzącej ze Służewia na Dw. Centralny (szatan, nie Ocet
) i pakowałem gadgety orkiestrowe do lekko przymałych kopert serviscowych. Na parking przed dworcem wpadliśmy o 9:28. Okazało się, że zawieruszył się gdzieś identyfikator Colosa (był juz w kopercie, ale zanim go zlokalizowaliśmy minęły 2 minuty - teoretycznie IC Bystrzyca odjechał). Rzuciłem się w kierunku peronu nr 3 (po drodze sprawdzając rozkład jazdy
). Zjeżdżam na dół, info na tablicy wisi, a pociągu nie ma. Wyjrzałem zza winklai okazało się, że cały skład to zaledwie 4 wagony, więc oczywistym jest, że go nie widziałem. Sprint w kierunku podnoszącego rękę kierownika składu. Zdębiał, wstrzymał skład, odebrał paczkę i pojechał. W tym momencie dotarło do mnie, że pociąg jedzie przez Poznań, ale oczywiście koperta dla Komina została w aucie Octa. Zatem zarepetowaliśmy juz dużo spokojniej o 10.10 i kolejna paczuszka pojechała do Pozen
. Potem spokojnie pojechalismy odebrać moją Szarą Eminencje z warsztatu Zbyszka Brolera.
Umówilismy się z Octem i Rudą na obiadek w knajpie bułgarskiej i mycie furek wieczorem u Octa w garażu.
Anegdotka a propos knajpy:
Ruda wąchając przyprawy znajdujące się na stole potwierdziła przy jednej z buteleczek, że to jest ocet winny. Na to Ocet: Jestem niewinny
Ok. godziny 19.00 rozpączęliśmy akcję Domyj Furkę, co potrwało do 21.00. Po myciu rozjechaliśmy się, tzn. ja
i ustawilismy sie na 9:30 rano.
Zbieranie kaski rozpoczęliśmy od wydania własnych pieniążków na paliwo na stacji Neste
i skasowaniu do puszek funduszy kilku tankujących. Następnie pojechaliśmy do szkoły integracyjnej w celu zaoferowania swoich usług transportowych, po czym zajęliśmy z góry upatrone pozycje vis a vis kościła Św. Bonifacego. Po godzinie postanowiliśmy zaliczyć Wisłostradę i dogadać się z jakims patrolem Policji, ale nie natrafiliśmy na nikogo za znajomymi krzakami
. Przejechaliśmy przez Centrum rozdając kilku potrzebującym naklejki i oferując zmarzniętym wolontariuszom ogrzanie sie w naszych autkach - niestety nikt nie skorzystał z oferty dogrzania. Czyżby Mercedes budziły wśród ludzi nieśmiałość? No tak - to nie Garbusy
. Zatrzymalismy sie na dłuższą chwile w okolicy ul. Dolnej, gdzie Ruda natrafiła na pierwsze zabłąkane 100zł, które złowiła do swojej puszki. PO godzinnie wrócilismy w okolice kościoła Św. Bonifacego, gdzie spędziliśmy dobre pół godziny. Ok. 16-ej zaliczyliśmy KFC, po czym odwiedziliśmy Małgosię, co by zasiliła nasze puszki. Po szybkiej herbatce zajęliśmy siłą na jakieś 2-3 godziny stację metra Służew. Tutaj zebralismy sporą sumkę, w tym Ruda zaliczyła od jakiejś dziewczyny worek drobniaków, a Ocet worek drobniaków, ale w walutach wymienialnych. Na własne pocieszenie poszukałem w domu resztek funtów i sobie wrzuciłem do puszki
. Akcję zakończyliśmy w tymże miejscu (metro) ok. 20:15.
Anegdota a propos zbierania kaski:
Sebian (wyciągając puszkę do niezłej nastolatki): Zapraszam.
Nastolatka (nie rumieniąc się): Ja już dzisiaj dałam siedem razy
.
Uważam, że sprawa była wielka tak jak Orkiestra, i dobrze, że MB/8 Club Poland przyłączył się do akcji. Warszawskie puszki z powodu nieścisłości w instrukcji obsługi czekają do jutra na rozliczenie. Mam nadzieję, że kolejene koncerty także będziemy wspierać, czy się to komuś podoba, czy nie
, bo to zacna sprawa.
Dziękuje wszystkim ofiarodawcom i kolego-klubowiczom, którzy wspierali całą naszą wspólną akcję. Specjalne podziękowania dla pewnej kobiety, która podeszła do nas na ulicy i poczęstowała gorącą herbatą z termosu
.