Witam,
postanowiłem również podzielić się ze wszystkimi moją drogą związaną z uratowaniem Mercedesa w123 200d.
Droga ta jest zgoła inna niż często tutaj przedstawiana przez szanownych forumowiczów. Moim głównym założeniem jest budowa samochodu dla mnie, nie dla potomnych, stąd auto to będzie komfortowo wykończone, całe wnętrze będzie nowe i wykonane według moich pomysłów. których - nie ukrywam - nie zrealizowałbym w aucie do jazdy na co dzień. To samo tyczy się koloru, który nie będzie zgodny z vinem.
...ale po kolei...
PROLOG
Pierwszego mercedesa kupiłem kilka lat temu i zakochałem się w tej marce.
Siedząc ze znajomymi w jeden z weekendów zeszłego roku w lipcu dla zabawy zacząłem z przyjacielem oglądać różne "umęczone" i nie drogie auta w internecie... Trochę na złość naszym partnerkom przekomarzaliśmy się, że kupimy sobie po sztuce... Ku zdziwieniu mojej lubej następnego dnia w niedzielę wybraliśmy się do Zabrza, gdzie wypatrzyłem egzemplarz z 1979r w pomarańczowym kolorze... Nie ukrywam, że wcześniej nie miałem do czynienia ze starymi autami... i po krótkich oględzinach doszedłem do wniosku, że i tak nie mam pojęcia na co zwrócić uwagę... No cóż - głupi pomysł - można wracać do domu, postanowiłem jednak przejechać się jeszcze tym autem. Silnik zapalił błyskawicznie i zaczął spokojnie klekotać... przejażdżka to była już bajka - miękko, spokojnie - musiałem go mieć. Ku zaskoczeniu narzeczonej dokonałem zakupu. Okupiłem to potem tygodniem "cichych dni". Podróż do domu pomijając specyficzny zapach starego wnętrza przebiegła spokojnie i bardzo wygodnie.
Właścicielem auta był pan Teodor, staruszek, który był jedynym właścicielem auta od 1993r - gdy go sprowadził do Polski. Do auta dostałem m.in. oryginalną instrukcję i paragony za paliwo z ostatnich 5lat. Owe w123 to 2 litrowy diesel w podstawowym wyposażeniu.
Pierwsze zdjęcie razem - tuż po zakupie, na stacji paliwowej.
PIERWSZE PODEJŚCIE
Już drugiego dnia nie wytrzymałem i zerwałem wykładzinę z podłogi auta - śmierdziała... to samo zrobiłem z fotelami. Wtedy doszło do mnie, że kupiłem auto z zewnątrz blacharsko w dobrym stanie, ale z tragiczną podłogą i przegniłymi częściowo podłużnicami. Wtedy zaczął się rodzić w mojej głowie plan uratowania tego auta - zastępujący wcześniejszy pomysł zrobienia sobie beczkowozu do jazdy po lesie.
Auto trafiło do blacharza, przestało tam 2 miesiące po czym dowiedziałem się, że roboty jest sporo i będzie drogo. Nie zaakceptowałem i ceny i faktu, że na tą wiadomość czekałem 2 miesiące... zmarnowane 2 miesiące.
Mercedes wrócił do domu i do późnej jesieni służył mi jako auto do dojazdu na działkę na budowę - nie musiałem się przebierać i dbać o czystość auta.
POWAŻNE PODEJŚCIE
W miedzy czasie dużo czytałem o tym modelu i przejrzałem całe to forum. Beczka trafiła do garażu i zacząłem ją rozbierać.
Środek praktycznie poszedł w śmieci - nienawidzę brudu, smrodu i plam jak po kupie na tapicerce.
Zakupiłem nowe fotele z matą kokosową w stanie idealnym, nową wykładzinę środka - kolor kremowy i kremową skórę, która trafi na fotele i inne elementy.
Tak zeszła zima, na początek maja umówiłem blacharza, który zajął się doprowadzeniem karoserii do "pierwotnego stanu"
Auto odbieram najprawdopodobniej jutro, i zamieszczę foty z naprawy blacharki.