Nemo pisze:
No dziwne. A ja jestem bardzo jestem ciekaw, co ma dla ciebie dźwięk ciemnonbiały?
Sporo poważnych osób twierdzi, że synestezja to wytwór wybujałej wyobraźni, no ale nikt wam do głowy nie wejdzie.
Nie bardzo rozumiem Waszą ostatnią wymianę zdań, oprócz tego, że przybiliście sobie akustycznego żółwika.
Bo albo ciśnienie pokazywane przez manometr jest kryterium albo nie jest. Abstrahując od tego, że mówimy o autach bardzo używanych, a jakośc olejów polepszyła się znacznie od czasów produkcji np 123, nikt potrafi dziś udowodnić, że to, że nie drga ci manometr jest lepsze, niż to, że trochę ci drga.
Ty masz beczkę 17 lat, ja 5 lat mniej. Kiedy na studiach wolałem sie napić piwa niż mieć lepszy olej, to lałem mineralny LOTOS i mój silnik cyka dziś, śmiem twierdzić, nie gorzej niż twój. Od kiedy go mam , to strzałka pływa, bo wg mnie może pływać. Nie widzę koloru w jakim cyka motor, ale czuję to w dupie jak stoję na swiatłach. No może to trochę wina poduszki pod silnikiem.
Kiedy rozpoczyna się kolejna dyskusja na ten temat, to dochodzę do wniosku, że manometr na desce to może był jednak błąd, a lepszym rozwiązaniem byłaby kontrolka załączająca się poniżej 0,3. Bo w instrukcji (tej podstawowej, którą dostawali z samochodem wszyscy: Murzyni w Afryce, inwalidzi wojenni, kobiety po 70-tce, przygłupy i ćwierćinteligenci, o ile stać ich było na Mercedesa) stoi jak wół: ciśnienie może spaść do poziomu 0,3
bez szkody dla silnika, a istotne jest jedynie czy ciśnienie wzrośnie wraz ze wzrostem obrotów.
Może twój mózg łączy nie tylko dźwięk z kolorem (koloryt to zespół barw - a ty piszesz, że widzisz jedną konkretną), ale podczas gdy
widzi kolor dźwięku silnika, przeszkadza mu jednocześnie widok ruszającej się wskazówki manometru, a uspokaja go jej bezruch? Trochę taki detektyw Monk? Ja łykam Vicodin.