Czesc wszystkim,
Ostatnio pisałem o awarii silnika w mojej beczce podczas jazdy. Niestety diagnoza do dobrych nie należy.Pekl łancuch rozrzadu byc moze z powodu zużycia, a moze cos sie odkrecilo albo urwało w głowicy i weszlo w lancuch(mialem juz podobny przypadek w zeszłym roku - na szczęście latająca sobie luzem śruba w została w porę zloakalizowana i wkręcona na miejsce). Jak to zwykle w przypadkach awarii łancucha rozrządu bywa skrzywil sie walek rozrzadu, pogiely zawory, uszkodziły tłoki i generalnie glowica jest zniszczona. Jak jest pod tlokami na razie nie wiadomo, byc moze pokrzywily sie takze korbowody, a moze takze uszkodził wał. Tloki tak czy tak są do wymiany, cylindry takze sa juz bardzo nierówne, zatem szlif jest nieuniknony. W sumie remont glowny niestety - jedyna watpliwoscia jest to ile podzespolow bedzie do wymiany.

. Tak czy inaczej cena bedzie dosyc kosmiczna - w piatek bede mial dokladny kosztorys - no ale po zrobieniu silnik bedzie dobry i pewnie ja juz nie zdolam go zajechac do konca zycia nadwozia. Pytanie tylko czy jest sens sie w to pchać - mechanik mowi ze o wiele taniej bedzie poszukać nowego silnika -
nawet z jego rozkreceniem i niewielkimi poprawkami bedzie taniej - oczywiscie nie oplaca sie kupowac silnika po to zeby go remontowac.
Jestem troche wkurzony na swoich dotychczasowych mechanikow - gdy w zeszłym roku wyszła sprawa z tą sruba luzem w głowicy to co jakis czas prosiłem ich zeby sprawdzali czy coś sie nie dzieje - zapewniali, ze wszystko ok a silnik jeszcze dlugo pociagnie. No ale tak to chyba jest - jak w warsztacie widza stare auto to chyba mysla ze mozna tez robic byle jezdzilo.
I tym niezbyt optymistycznym akcentem koncze.
Pozdrawiam,