Czesc!
Tak sie pechowo zlożyło, że padł mi wczoraj w beczce 300D silnik. Jechałem jak to czesto robie z Krakowa do Katowic autostrada A4 prędkością marszową 110km/h gdy nagle uslyszalem trzask, niezbyt w sumie głośny, po ktorym silnik zgasł. Zjechalem na pobocze i tyle bylo
jazdy. Nie było szans nawet zakrecic rozrusznikiem. Szczerze mówiąc zupełnie nie wiem co o tym sądzić. Prawdopodobnie rozypały się panewki, albo może szlag trafił rozrząd, w najlepszym razie pękł korbowód - tak czy inaczej najpewniej w środku jest kompletna miazga niestety.
Zdarza się. Jednak to co mnie zaskoczyło najbardziej nieprzyjemnie to fakt, że taka awaria miała miejsce bez żadnego ostrzeżenia ze strony silnika - fakt że swój przebieg juz miał (szacuje ze conajmniej 500kkm), jednak nic w nim nie stukało, pacował regularnie i równo, w zimie nawet przy minus 17 zapalał od pierwszego przekręcenia, nie brał specjalnie dużo oleju (gdzieś tak moze 0,5 litra na 1000 km

), co prawda był troche mokry i z cisnieniem nie było najlepiej ale te 0,9 po szybkim tempie w trasie utrzymywał, kompresja byla podobno bardzo dobra - tak powiedzieli mechanicy żonie - niestety nie wiem dokladnie ile bylo, wtryski nowe, zawory wyregulowane, rozrzad ok. Przez prawie rok przejechalem 15kkm i oczekiwalem raczej stopniowego zużywania się, a nie takiego naglego ciosu

Potwierdza się tym samym stara prawda, ze nie mozna do konca ufać starym samochodom - nawet 'niezniszczlnym' dieslom z W123. Szczesciem pogoda wczoraj była ładna więc nie było dramatu. Bede musiał rozgladnac się za nowym silnikiem.
Inną sprawą jest jakość pomocy drogowej na platnej autostradzie A4. Zawiadomilem dyspozytora z pomaranczowego telefonu SOS, gdzie jestem i że potrzebuje lawety - bylem przygotowany na wysoka cenę wiec informacja na dzien dobry, ze holowanie do najblizszego zjazdu z autostrady (ok. 7km) bedzie kosztowalo 400zl (50% zwyzki za świeto

) nie byla wielkim zaskoczeniem. Mily pan powiedzial jednak, ze jakbym mial jakiekolwiek problemy z natychmiastowym uiszczeniem zapłaty to moze dać mi numer do innych pomocy autoryzowanych na autostradę i żebym sobie ponegocjowal ceny(!) bezposrednio z nimi. Podziekowalem i poprosilem o te pomoc za czterysta. Przyjechala po prawie godzinie! To jedna sprawa. Druga to taka, że gdybym nie miał przy sobie gotówki prawdopodobnie znalazłbym się w kłopotach - płaci sie od razu panu ktory przyjezdza i nie mozna karta - nie bylem zbyt dociekliwy ale chyba gdybym nie mial kasy w ręku to wzieliby w zastaw samochod

. Pan laweciarz owszem miły, sprawny i fachowy ale za te cene na takiej europejskiej drodze moglbym chyba oczekiwac nieco lepszego traktowania - zwłaszcza, ze awaria samochodu w trasie to nie jest nigdy przyjemna rzecz.
Pozdrawiam serdecznie wszystkich, ktorzy przeczytali moje żale
