21:45, jadę może 20km/h a tu z uliczki spod bloku wyjeżdża prosto na mnie Renaul Kangoo. Wszystko 200m przed domem. Wzywam policję, przyjeżdżają i oświadczają, że tylko mogą nam dać po mandacie i że nic tu nie pomogą, więc lepiej jakbyśmy sie dogadali -paranoja! Spisaliśmy oświadczenie, u mnie rozwalony prawy przedni błotnik, nadkole, zderzak, listwy, i prawa lampa w pył... Wezwałem hol, przyjechali zrobili zdjęcia, spisali protokół i zaholowali mnie pod dom, bo gość powiedział, że żaden zakład mnie nie przyjmie, bo naprawa przekracza wartość auta...
Dziś też zamoczyłem telefon, więc nawet telefonu nie miałem przy sobie, bo nie działa... Tak więc mam/miałem samochód zatankowany pod komin, a teraz mogę sobie kupić bilet ztm
Nie mam słów... A miałem na spot wpaść
mały update zdjęciowy ze zniszczeń, niby nie dużo, a jednak jeździć się nie da i bez migomatu, wyciagania blach nadkola sprawy załatwić sie nie da...
jutro zgłoszę szkodę, jak wycenią, to zobaczę co dalej...
cd.. Właśnie był rzeczoznawca i ocenił że będzie to szkoda całkowita -jako że koszt naprawy przekracza wartość. Wartości oczywiście nie zna, więc oceni to jakiś tam program... I podobno dostanę 70% wartości auta -zobaczymy tylko co to będzie za kwota, swoją drogą to ciekawe, że wypłacają tylko 70%! Rozumiem (powiedzmy, że rozumiem) że jak naprawa przekracza wartość auta, to nie ma sensu go naprawiać, ale czy nie powinienem dostać tyle kasy aby móc kupić sobie teoretycznie takie drugie? No tak już wiem, teoretycznie mogę sprzedać wrak za pozostałe 30%

... Mocno się nad tym zastanawiam szczególnie w kontekście ładowania kasy w nasze auta -z cyklu oryginalne lampy, oryginalne części etc... skoro nie zmienia to w ogóle wartości auta, a jedno nie duże klepnięcie może spowodować, że cały dotychczasowy trud poszedł na marne!
