Witam wszystkich
Dzis rano jechalem autem i nagle silnik zgasl. Probowalem zapalac ale nic.
Znajomy zaciagnal mnie na "baze" i caly dzien rozpracowywalem co jest grane. Zdjagnozowalem, ze nie ma iskry. Sprawdzilem po kolei :
- swiece
- cewke
- kopulke
- palec w aparacie zaplonowym
- takie dwa oporniki montowane na lewym nadkolu
- modulator (ten taki aluminiowy klocek kolo cewki),
Sprawdzenie polegalo na tym, ze wszystkie te elementy przelozylem na chwile z innego auta, na 100% sprawnego. Juz naprawde pod koniec dnia rece mi opadly i poddalem sie.
Prosze o odpowiedz jesli komus cos takiego sie przytrafilo.
Mysle, ze rozchodzi sie tu o jakas pierdole albo potezna awarie.
Pozdrowka dla wszystkich
|