Nio, to jedziemy dalej:
Przewałki z elektryką nie skończyły sie na regulatorze napięcia. Kilka dni później, po wyjściu ze sklepu z częściami (zorientowawszy sie w cenach), wsiadam do fury, grzeję świece i... cyk! Nic. Cyk, cyk, cyk... psssss. Koniec. Z wyraźnie nabrzmiałą żyłą na czole podnoszę maskę, a tam przewód od masy jakiś taki śmierdzący i nadpalony. Po rozpoznaniu organoleptycznym okazało się, że również gorący jak cholera.
Ponieważ jednak mam głupi fart, pięć metrów dalej był warsztat elektryczny, gdzie szybciutko dorobiono odpowiedni kabel. Jednak po głębszych oględzinach okazało się, że reszta kabli jest w podobnym stanie co ta masa (sparciałe), a rozrusznik trzyma sie ostatkiem sił (brakuje śrub). Ponieważ ci już kończyli robotę, umówiłem się następnego dnia na zostawienie samochodu, przy czym kazałem również rozebrać rozrusznik i posprawdzać tuleje i szczotki. Te okazały się być w bardzo dobrym stanie, także tylko kabelki wymieniono oraz poprawnie zamocowano rozrusznik.
Z planami wizyty u mechanika postanowiłem odczekać kilka dni, ponieważ fura mi jest potrzebna, a czasu ni ma. Poza tym części chcę kupić sam, a raczej z pomocą znajomego taryfiarza, który ma zniżki w i tak tanich sklepach (np. sprężyna Suplex nowa wyjdzie mnie kole 100 zetów).
Wracam wczoraj do domq, kiedy na równym asfalcie słyszę ŁUP, po czym czuję, że coś mi się obija o drogę. Po zjeździe na bok okazuje się, że tylny tłumik trzyma się na wieszakach, a rura kończy mi się tuż za półośką. Heh, samochód dostał rasowego basu
Pojechałem do poleconego mi warsztatu (na Kolumny 105b, gdyby ktoś pytał), gdzie oględziny wykazały badziewiarsko dorobiony cału układ
![[szalone]](./images/smilies/szalone.gif)
Za nie za bardzo drogi, aluminiowany układzik czeka mnie 360 zetków.
To tyle na razie. Ciąg dalszy na pewno nastąpi
pzdr,