w opisie ogłoszenia jest błąd - auto jest z 1971 roku. Pierwsza generacja W115.
Rozwinę trochę moich spostrzeżeń apropos egzemplarza: auto jest bez wspomagania i klimatyzacji. Klimę jestem w stanie wybaczyć ale W115 z silnikiem benzynowym bez wspomagania? Zawsze mi się wydawało, że wersje benzynowe nie były tanie i słabo wyposażone. Mylę się?

Auto jest pomalowane całe na nowo. Patrzyłem na podłogę - niby ten sam kolor co nadwozia ale delikatnie widać ogniska rdzy na blasze. Progi wyglądają w porządku, silnik coś się dusi na jednym cylindrze - prawdopodobnie kwestia świecy.
W ogóle gość sprawia dziwne wrażenie - twierdzi, że auto kupił kilkanaście lat temu we Francji, tam nim jeździł przez pięć lat i w Polsce auto jest od chyba dziesięciu lat. Przez 10 lat nie zarejestrował auta?
Położona jest nowa wykładzina / raczej nieoryginalna / pod wykłądziną jest gąbeczka (chyba w celu wytłumienia dźwięków). Wykłądzina również jest w bagażniku. Bagażnik jest pomalowany na czarno i wygląda dość dobrze. Ciężko chodzą ona i drzwi. Widać i czuć, że auto długo nie było użytkowane. Skóra jest nowa / również nie wiem czy oryginalna /. Schowków na drzwiach nie ma i gość twierdzi, że tak kupił auto... :/ A no i jest popękana w 3 miejscach deska rozdzielcza. Długie jakby przecięcia skóry na desce. Właściciel twierdzi, że to na skutek słońca. / Nie wiem czy mu wierzyć /.
Cena mnie trochę dobija. Uważam, że nie jest wart 35 000 zł. Co najwyżej 30 000 a najlepiej 28-29 tys. Wam też tak się wydaje?
Mam do wyboru dwie drogi. Albo kupić już odrestaurowany egzemplarz (jestem pedantyczny i musi być naprawdę w dobrym stanie, z czterocylindrowym silnikiem i w ładnym kolorze) lub kupić taniej samochód a więcej w niego włożyć.
Mam firmę, która by się tego podjęła: CarForceOne w Warszawie. Tylko nie wiem co się bardziej opłaca. Restaurować na nowo czy kupić już zrobiony i tylko w niego doinwestować?