To może od początku.
Zawsze mi się podobały mercedesy serii 114, 115, 123, szczególnie w wersji coupe z sinikiem 185 km. Zawsze o takiej śniłem, gdy już mogłem sobie pozwolić na taki kaprys zacząłem szukać tu i ówdzie. Któregoś dnia trafiłem na 115 w komisie w Ząbkowicach Śląskich, pojechałem, zobaczyłem, przejechałem się. Wróciłem do domu i nie mogłem zasnąć, wiedziałem że musi być mój mimo że nie jest to wersja 2d.
Dwa dni później pojechałem tak z kolegą który zna temat, miał ze sobą kartkę z rozkodowanym nr. vin no i dzięki temu dowiedziałem się co jest nie tak. A nie tak był silnik, oryginał powinien napędzać go silnik 2.0 D. No dobra, co dalej. W podłodze pod nogami pasażera z lewej strony dwie dziurki, brak wygłuszeń na podłodze, coś cieknie - pompa wodna. Sinik chodzi, ale strasznie trzęsie karoserią, podueuszek pod motorem prawie nie ma. I jeszcze jedna ciekawostka, zaspawany wlew paliwa ale jest dodatkowy wlew, po otwarciu pokrywy bagażnika w podłodze pod przykrywką wspawany korek do baku
!!!!! Cześć osób chyba już wie o co kaman
Auto było w rękach rzemieślnika który "naprawiał" auto tym co miał pod ręką i nie koniecznie były to części do samochodu
.
Auto ma się coraz lepiej. ale tu mam zagwozdkę, czy doprowadzać go do stanu oryginalnego, zgodnego z nr. VIN. Czy cieszyć się silnikiem 3.0 D i połykać kilometry .......