stefanbas pisze:
hej Leopadł !!! jak twojemu samochodzikowi to niepomogło no to sory...
na mrozie to pierwsze słysze ale może kiedyś bede miał okazje zaobczyć twoje cacko co potrafi takie cuda:) wiesz ja jak niewierny Tomasz...
Szanowny Stefanbas'ie
Jest tak: obiektywne badania (to znaczy pomijające subiektywne odczucia właścicieli pojazdów) oraz elementarne prawa fizyki (turbulentny przepływ cieczy w układzie zasilania i wtrysku silnika oraz turbulentny proces mieszania go z powietrzem) wykluczają jakikolwiek wpływ słabego i lokalnego pola magnetycznego na odparowanie, uwarstwienie bądź chocby tylko wymieszanie ładunku z powietrzem i na wydajnośc procesu spalania. To tyle. Możesz w to wierzyc albo nie, ale przecież nie sprawdzasz sam palcem czy prąd kopie, tylko wierzysz na słowo elektrykom.
Moje uwagi nie miały absolutnie na celu zrobienia Ci przykrości, jednakże tzw. "wątek" mógł zostać przeczytany przez osoby zainteresowane tematem magnetyzerów i dlatego przedstawiłem swoja opinie na temat ich nieskuteczności.
Jeżeli chcesz udowodnić sobie i innym skuteczność magnetyzera, musisz niestety zbudować stanowisko badawcze, gdzie w sciśle kontrolowanych warunkach otoczenia, w idelanie powtarzanym cyklu obciążeń silnika dokonasz precyzyjnych pomiarów zuzycia paliwa przy założonym i przy zdemontowanym tzw. magnetyzerze i jeszcze będziesz musiał sobie i innym wykazac, żę rzeczywiscie wyeliminowałeś wpływ wszelkich innych, mniej czy bardziej oczywistych czynników

. Przy normalnej jeździe masz milion czynnikow wpływajacych na zużycie paliwa, nie wyłączając własnego samopoczucia.
Pozdrawia Leopold co magnetyzera nie chciał
PS. Wiem oczywiscie, że chodziło Ci o odpalanie na mrozie, ale ponieważ niechcący wyszedł Ci tekst:
stefanbas pisze:
a jeżeli chodzi o odpalanie na morzach to jest zauważalna róznica...
to aż się prosił o skojarzenie deklarowanej przez Ciebie skuteczności magnetyzerów z ogromnymi problemami, jakie miała Kriegsmarine w początkowym okresie II wojny z torpedami odpalanymi na morzu zapalnikiem magnetycznym

które albo wcale nie wybuchały albo wybuchały "same z siebie" za wcześnie...
Pozdrawia jeszcze raz Torpedoobermechaniker Leopold