Mimo, że na zlocie pojawiłem się tylko na parę godzin
, to stałem się jednym z udziałowców opowieści niejakiego pana Artura z Sobótki, który to oślepiony blaskiem /8 na stadionowym parkingu przypomniał sobie, iż wozy już takowe wcześniej widział i to w wielkiej ilości
u pewnego konesera aut z gwiazdą, a także właściciela stadniny koni, wielmożnego pana niemalże Kobylańskiego, który to we wsi Łężce żywot swój wiedzie.
Zapisawszy namiary tego krezusa wspaniałego, który podobno każdy model Mercedesa nabywał, aby go troszkę potestować, a później do garażyku suchutkiego odstawić
, i słysząc na odchodnym "to daj znać jakby coś było, jakaś benzynka fajna", ruszyłem do domu z postanowieniem szybkiego zbadania sprawy i oczyma wyobraźni już widziałem te wspaniałości.
Do wsi Łężce specjalnie daleko nie mam i pojechałem tam tydzień później. Szukając siedziby naszego bohatera wypatrywałem dużych domów z wielkimi garażami, kiedy zobaczyłem ulicę Majątek to byłem pewien, że na jej końcu w byłym PGRze, a dawniejszym majątku ziemskim, znajdę eldorado pana Kobylańskiego. Okazało się że majątek nie dał rady w rzeczywistości wolnego rynku i pozostały tylko rudery, szczęśliwie w pobliżu kręcili się tubylcy, którzy oczywiście pana K. znali doskonale i przestrzegli, aby pod bramą zatrąbić, bo na podwórku psiarnia szaleje. Brama dosyć odrapana, myślę: pewnie podupadł trochę to i może w dobrej cenie się wozy uda nabyć. Zatrąbiłem i wspiąłem się na pobliski murek aby zerknąc co za bramą się czai. Zobaczyłem klepisko, starego zmęczonego psa na długaśnym łańcuchu, który z pewnością sięgał daleko poza obręb posesji i zmierzającego w moją stronę grubawego jegomościa. Nawiązuję kontakt i wyłuszczam sprawę opowieści pana Artura. Jest dobrze, zna Artura i nawet jego nazwisko.
"Mercedesy? No nie wiem, ale mam JETTE na sprzedaż, TANIO
.
Wie pan moja żona pochodzi z Sobótki, ten Artur to jej brat."
Tak to sporo wyjaśnia.