MB/8 Club Poland - Klub i forum miłośników samochodów Mercedes-Benz https://forum.w114-115.org.pl/ |
|
Beczka z bankomatu czyli EMUN (Eskapada Murmańsk-Nordkapp) https://forum.w114-115.org.pl/viewtopic.php?f=1&t=59387 |
Strona 1 z 2 |
Autor: | marpie [ sob lip 28, 2012 1:27 am ] |
Tytuł: | Beczka z bankomatu czyli EMUN (Eskapada Murmańsk-Nordkapp) |
Cała historia zaczyna się na jesieni ubiegłego roku, a właściwie to nawet 3 lata wcześniej, kiedy to mój przyjaciel Krzysztof wymyślił sobie wyprawę do Murmańska motocyklem. Ja natomiast dowiedziałem się o tym jesienią ubiegłego roku, i stąd podwójna data. Czyli Murmańsk – motocyklem. Murmańsk – polarna baza marynarki radzieckiej (vel sowieckiej) a teraz rosyjskiej. Daleko i zimno. Ale przekonało mnie to, że można tam (ponoć) obejrzeć różne okręty podwodne, i te sprawniejsze i te w stanie zbliżonym do kupy złomu. (Okręty podwodne to moja druga fascynacja poza MB – ale to temat na zupełnie inną historię). To się jeszcze okaże, bo jak na razie to tylko przechwałki Krzysztofa. W każdym razie pomysł chwycił, z tym że postanowiłem go twórczo rozwinąć. Skoro jedzie się już taki kawał drogi na północ, to można rozszerzyć plan o Nordkapp, czyli Przylądek Północny. I tak też został między nami uzgodniony, nie bez oporów ze strony Krzysztofa co prawda, wstępny plan wycieczki. Ustalona data wyjazdu – 27 lipca. Były okolice Bożego Narodzenia 2011. Ale motocyklem? Ani nie mam motocykla, ani prawka A, ani też nie chciałem być plecakiem przez dwa czy trzy tygodnie (Krzysztofowi też się nie paliło mieć mnie za sobą na siodle), ani też żadna z moich gwiazd nie nadawała się na taką wycieczkę (i nie chodzi tylko o koszty paliwa, ale zmilczmy – niech każdy sobie dopowie dlaczego). Rozwiązanie mogło być tylko jedno – trzeba kupić samochód wyprawowy. Nie było wątpliwości co do marki – oczywiście MB. Bo bez gwiazdy nie ma jazdy. Pierwszy wybór padł, co naturalne, na Gelendę. Kilka pieczeni na jednym ogniu. Wyprawowy samochód MB. Niezawodny. Dobry do spania w środku. Odporny na wszelkie bezdroża. No i Gelenda, co jest wartością samą w sobie. Zawsze chciałem mieć auto, które rysują przedszkolaki jako dziecięcy archetyp samochodu. Budżet został określony (o, słodka naiwności), trzeba było tylko znaleźć właściwy egzemplarz. I tu niestety naiwne marzenia brutalnie rozbiły się o betonową rzeczywistość. W przewidzianym budżecie niestety nie można było znaleźć niczego przypominającego samochód, częściej trafiały się (z samego tylko przeglądu ogłoszeń) układanki z kilku samochodów, silników, drutu i korozji. Ale nie chciałem inwestować dużo środków w auto przeznaczone zasadniczo tylko na wyprawę bez dalszego pomysłu co z nim robić. Koniec marzeń o Gelendzie nastąpił w momencie obejrzenia jednego egzemplarza w granicach "budżetowych", kiedy to okazało się że auto było składane z dwóch, silnik od trzeciego ("razem z bratem żeśmy wkładali "), zawieszenie i przeniesienie napędu rzeźnia ("blokada napędu nie działa, ale jeździ przecież"), wnętrze masakra. Był początek kwietnia. Choć może za szybko się poddałem… CDN |
Autor: | marpie [ sob lip 28, 2012 1:28 am ] |
Tytuł: | Beczka z bankomatu czyli EMUN (Eskapada Murmańsk-Nordkapp) 2 |
Uratowało mnie piwo. A właściwie spotkanie z kolegą Pawłem w (… wycięte żeby nie robić reklamy), gdzie żaliłem mu się, że nie mam samochodu wyprawowego. Już wtedy zaczęła mi chodzić po głowie beczka, ale bałem się szukać w ogłoszeniach, bo głównie pojawiał się złom na 4 kołach (i to nie zawsze) albo fantazyjne ceny "zabytkowego dla konesera". Jak nie spojrzeć, z każdej strony mina, a czas płynął nieubłaganie. Jest więc połowa kwietnia, siedzimy z Pawłem w (…) i opowiadam mu o frustracjach i najnowszym pomyśle (czyli beczka). Paweł: "Zaraz, zaraz, przecież Jasiu z Giżycka, mój ulubiony nabywca mercedesów, ma chyba jeszcze Blondynę". Dla wyjaśnienia: Blondyna to beczka, którą Paweł sprzedał Jasiowi lata temu, a "ulubiony nabywca mercedesów" dlatego, że w ubiegłym roku kupił od Pawła okulara 2.6 V8. Ale to zupełnie inna historia. Czyli że beczka potencjalnie do sprzedania. Więc ja na to: "Dzwoń do Jasia". Telefon. Beczka do sprzedania, ale ma ją kupić niejaki Fred mechanik. Paweł trochę mi o niej opowiedział, jak o nią dbał i jak potencjalnie dbał o nią Jasio, więc już się napaliłem. Paweł dzwoni jeszcze raz i mówi że ma pewnego klienta na Blondi. Negocjujemy cenę nie widząc samochodu, ale przecież to beczka z pewną historią za ostatnie kilkanaście lat. Jasiu się wstępnie zgadza, pod warunkiem że Fred nie będzie na 100% zdecydowany. Po kolejnych kilku dniach okazuje się, na szczęście, że nie. Przez następne dwa tygodnie dogaduję się z Jasiem, który jest trudno uchwytny, i w końcu ustalamy dzień odbioru. 12 maja, sobota. Jesteśmy z Krzysztofem cały dzień na Zlocie Miłośników Motoryzacji Francuskiej na Kaszubach (Krzysztof wielbiciel Citroenów, cały dzień robię u niego za pilota w jego przepięknej DS19 z 1967 roku, ale to też zupełnie inna historia). Wieczorem przyjeżdża do Nadola nad jezioro Żarnowieckie kolejny mercmaniak Dorian (znany niektórym z forum posiadacz białej 107 SLC) i przy napojach wyskokowych uzgadniamy plan na niedzielę – odbiór beczki w Giżycku. W niedzielę 13 (nomen omen) maja rano, po krótkich domowych negocjacjach Doriana pakujemy się w czwórkę (z moją przyjaciółką jako czwartą osobą) do Dorianowej E-klasy i śmigamy do Giżycka. Blondyna prezentuje się godnie na podjeździe. Brakuje jej lakieru tu i ówdzie i gdzieniegdzie spod białego koloru (stąd Blondyna) wyłazi ruda, a gdzie indziej jest piegowata od zaprawek, środek niebieski (blee), deska popękana, siedzenie kierowcy wygryzione jak po inwazji bobrów albo innych gryzoni, koła nieoryginalne. Ale odpala z półobrotu (Chuck Norris mógłby się uczyć), klekocze jak przystało na starego diesla MB, skrzynia, zawieszenie i hamulce praktycznie bez zarzutu. Przyspieszenia nie ma żadnego, bo to przecież 200D z 1979 roku, czyli 55KM na prawie półtoratonowe auto, chociaż ponoć pompa wtryskowa wymieniona na nowszą. Jasiu przyznał się też, że była zmiana dyfra, bo poprzedni już szumiał. Jazda próbna i decyzja – biorę (dyfer nie szumi). Ustalamy cenę i wycieczka do bankomatu. Stąd motyw przewodni – beczka z bankomatu, czyli samochód, który można kupić za jednorazową wypłatę ze ściany. Na deser dostaję jeszcze do niej dwa dodatkowe komplety kół (baroki 14-calowe w liczbie 5 oraz 4 stalówki 15-calowe z prawie nowymi oponami na zimę), dwa zapasowe komplety reflektorów okrągłych (bo Blondyna jest "podrasowana" i ma założone prostokątne), chłodnicę, trzy tylne lampy (w tym jedną fabrycznie nową), drugi komplet przednich pomarańczowych kierunkowskazów, kilka podnośników szyb (bo Jasiu zaczął tuning wewnętrzny poprzez montaż konsoli z czterema elektrycznymi podnośnikami, ale zdążył założyć tylko jeden od strony kierowcy) i jeszcze kilka pudełek innych gratów. Praktycznie połowa ceny w częściach. Umowa i strzała do domu. Po drodze Dorian jadąc ze mną żartuje, że powinniśmy stawiać sznyty na desce za każdy wyprzedzony samochód, ale szybko gaszę jego sarkazm, kiedy Blondyna pokazuje pazur i udaje nam się przez pół drogi wyprzedzić kilka nowszych aut. Nie tylko TIR-ów i dostawczych, żeby nie było. |
Autor: | marpie [ sob lip 28, 2012 1:33 am ] |
Tytuł: | Beczka z bankomatu czyli EMUN (Eskapada Murmańsk-Nordkapp) 4 |
Na początku czerwca Blondyna wylądowała w warsztacie u (…wycięte żeby nie robić reklamy) na wykonanie pakietu startowego oraz niezbędne naprawy reanimacyjne wykryte w drodze oraz te, które wyszły "w trakcie". W końcu przed nią ponad 6.000 km na Eskapadzie, które ma przejechać bez awarii. Poza listą startową, podczas prac wyszło parę dodatkowych rzeczy. M.in. dzięki koledze Pedagogowi z tut. forum, któremu podczas powrotu z MB/8 w Mosinie padło uszczelnienie wału korbowego i zgubił olej, zdecydowałem się wymienić pocące się uszczelnienie w Blondynie w tym samym miejscu. Poskutkowało to zdiagnozowaniem rzeźnickiej roboty przy wymianie pompy wtryskowej przez mechanika od poprzedniego (któregoś tam) właściciela. Luźno latający napęd, pocięte i przegwintowane śruby – to mogło działać długo, ale też i przez chwilę. Przywrócono właściwy porządek rzeczy. Jako bonus wymieniony też został łańcuch rozrządu i pompa wody. Alternator trzymał się na jednej śrubie a obudowa była pocięta, więc też poszedł na podmianę za inny. Regeneracja rozrusznika, nowe końcówki wtrysków, naprawa automatu grzania świec (też jakiś poprzedni rzeźnik zamieniał hebel na automat, ale nie dokończył roboty) – pełna lista części i napraw poniżej. - pakiet startowy, czyli: filtry, paski, oleje - nowy (stary) alternator - regeneracja rozrusznika (bendiks) - sprzęgło + docisk - końcówki wtrysków + regeneracja wtryskiwaczy - świece żarowe - uszczelnienie wodzików skrzyni biegów - podpora wału napędowego + przeguby elastyczne wału - łańcuch rozrządu + ślizgi - uszczelnienie tylne wału korbowego - pompa wody - naprawa napędu pompy wtryskowej - koło pasowe napędu alternatora - regulacja zaworów i pompy wtryskowej |
Autor: | marpie [ sob lip 28, 2012 1:39 am ] |
Tytuł: | Beczka z bankomatu czyli EMUN (Eskapada Murmańsk-Nordkapp) 6 |
Czas: 01:30 sobota. Wyjazd: 06:00, czyli za niecałe 5 godzin. Podróżnicy spakowani, pojazdy zatankowane, wizy, zielone karty, butle z gazem, wałówka, waluta, mapy, przewodniki, śpiwory, materace, namiot, narzędzia, latarki, siekiera, aparaty fotograficzne i dużo optymizmu. Prawie jak w Blues Brothers, tyle że prawie 40 razy dłuższa droga przed nami. http://www.youtube.com/watch?v=YHa_jqxnn4o Na zakończenie tego odcinka – ktoś może zapytać: a po cholerę kupować niepięknie (delikatnie mówiąc) wyglądającą beczkę, na dodatek z 1979 roku, z silnikiem (a raczej "słabnikiem", jak uroczo powiedział jeden z kolegów na zlocie w Mogilnie) 200D i przebiegiem ponad pół miliona, a potem pakować w nią jeszcze drugie tyle? (I tu się mylicie, bo naprawy przed wyjazdem = 200% ceny zakupu, hehe). Przecież na taką wyprawę spokojnie można byłoby wziąć na przykład W124D czy okulara (sam widziałem ostatnio pod sklepem okulara 1998 na sprzedaż za niewiele większą cenę niż Blondi). Czy nawet W201 albo W202. Podobne koszty. Czasami sam nie wiem i też uważam że to bez sensu, bo co będę z nią robić po powrocie? Czasami myślę, że przynajmniej na chwilę uratowałem kawałek fajnego samochodu z dobrą historią ostatnich lat, któremu zamiast sczeznąć na złomowisku przyjdzie przeżyć wspaniałą przygodę w jesieni swojego wieku. Czasami się zastanawiam, czy nie dołożyć kolejnych $$$ i zrobić z niej nie tylko sprawne technicznie, ale też i pięknie wyglądające auto. A czasami fajnie jest po prostu wsiąść do auta, które pachnie w środku jak żadne inne, klekocze na wolnych obrotach dźwiękiem znanym od dzieciństwa i przez chwilę można przenieść się do innego wymiaru czasoprzestrzeni, gdzie przyspieszenie i szybkość nie mają żadnego znaczenia. To odsuwa inne głupie myśli na bok. I nawet to, że niektórzy (albo niektóre) nazywają Blondi po prostu i pogardliwie – taksówka. Ale ona taka jest i taka ma być. Stara, doświadczona życiem, ale dowiezie mnie tam, gdzie zechcemy. Oboje. Moja w tym głowa, żeby to było "na koniec świata i jeszcze dalej" – jak mawiał jeden z głównych bohaterów Toy Story. Kolejna relacja w sobotę wieczorem, już z trasy ![]() |
Autor: | Sonny Bernett [ śr sie 01, 2012 11:56 pm ] |
Tytuł: | Re: Beczka z bankomatu czyli EMUN (Eskapada Murmańsk-Nordkap |
Cześć Przyjaciele! Właśnie wróciłem z Mazur, na których przeżyłem (widziałem) "biały szkwał" ale mimo to Wam strasznie zazdroszczę. Zresztą wiecie, że gdyby w tym roku nie narodził się mój syn Benek, byłbym tam z Wami choćby nie wiem co. Podziwiam opisy i czekam na więcej. Ale przede wszystkim życzę Wam szerokiej drogi i bezpieczeństwa. A co do dylematów co z nią zrobić po powrocie - zawsze można zrobić ją samochodem przechodnim ![]() |
Autor: | marpie [ czw sie 02, 2012 1:25 am ] |
Tytuł: | Etap 5: Leppavirta - Rovaniemi |
Za nami 1.919 km Dla jasności: kilometry są według licznika Blondyny, więc jest zawsze możliwy jakiś margines błędu. Dzisiejszy dzień nie obfitował w wydarzenia, ponieważ postanowiliśmy zrobić tyle kilometrów ile się da, a właściwie tyle, ile wytrzyma tylna część ciała Krzysztofa na motórze. Dało radę 550. Dla mnie dzień zaczął się od kąpieli w jeziorze. Po co używać prysznica, skoro bogowie zgromadzili wodę w naturalnym zbiorniku? Potem jeszcze ostatnie rozmówki i pożegnania z naszym wczorajszym fińskim przyjacielem... ![]() ...i w drogę. Na kampingu spotkaliśmy jeszcze pana koszącego trawę, który to przyjechał takim oto pojazdem. Zazdroszczę mu tej roboty ![]() ![]() Po zjechaniu za Kajaani z drogi nr 5 na drogę nr 78 w kierunku na Rovaniemi w końcu zaczęła się prawdziwa (?) Finlandia, czyli lasy po horyzont. Dech w piersiach nie został zaparty, ale dużo już nie brakuje. ![]() ![]() ![]() Aż dziw, że na tym odludziu poza miejscowościami trafiały się chałupy pośrodku niczego. Generalnie drzewa w lasach stały się niższe, i temperatura też. Spotkaliśmy też już renifery (choć Krzysztof uważa, że jednym z nich był łoś). Po drodze złapał nas pierwszy poważny deszcz, przez co ci z nas, którzy podróżują na otwartym pojeździe musieli założyć bezpieczne ubranko. ![]() Na koniec wylądowaliśmy ostatecznie w Rovaniemi, czyli mieście kilka kilometrów pod kołem podbiegunowym i niedaleko od wioski Świętego Mikołaja. Jutro tam pojedziemy, żeby osobiście zostawić mu listę prezentów pod choinkę. A teraz siedzimy sobie nad rzeką, jest jasno jak o tej porze w Polsce o 21, popijamy whisky (signle malt oczywiście) i choć bunkrów nie ma, to i tak wszyscy wiedzą jak jest ![]() Dwie rzeczy z przewodnika się potwierdziły: poza głównymi drogami (jednocyfrowymi) stacje paliw są bardzo rzadko (praktycznie tylko w głównych miejscowościach) i to po 21 czynne są tylko automaty, oraz że automaty nie przyjmują polskich kart płatniczych (Krzysztofowi nie udało się na automacie zapłacić kartą Multibanku na dwóch różnych stacjach, moja Visa Citi też nie została zaakceptowana). Na to trzeba uważać, jak ktoś się tam wybiera. Ale ja dziś na Teboil (lokalna sieć) i na Neste zapłaciłem Visą w kasie. Poza tym jazda bez zarzutu, drogi są świetnie oznakowane, nie tylko jeżeli chodzi o kierunki, ale też cały czas są znaki z aktualnym ograniczeniem szybkości, więc nie trzeba pamiętać jakie są limity. Jedzie się tak jak pokazują znaki. I wszyscy się do tego stosują, nie ma szaleńców jak u nas. Na deser link do albumu ze zdjęciami z Muzeum Motoryzacyjnego w Rydze: http://s3.photobucket.com/albums/y68/marpie/Muzeum%20Motoryzacji%20Ryga/?start=all Tak się jakoś złożyło, że mieliśmy jak dotąd wszystkie trzy ramiona gwiazdy: ląd (czyli Muzeum Motoryzacji w Rydze), powietrze (czyli Muzeum Lotnictwa w Helsinkach) i wodę (czyli jezioro z rana i rzekę w Rovaniemi). Bo bez gwiazdy nie ma jazdy ![]() |
Strona 1 z 2 | Strefa czasowa UTC+02:00 |
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Limited https://www.phpbb.com/ |