Ćwok w 350Z cwaniaczkował i zahaczył lewy narożnik. Rozbity kierunkowskaz (idealna Hella), zerwane mocowanie gumy zderzaka i zgnieciony narożnik zderzaka + minimalne zarysowanie lakieru przy kierunkowskazie. Strata mała (pomijając to przytarcie lakieru), bo kierunków mam parę na zapas a zderzak był fatalny (pogięty i zgnity pod listwami) i i tak się zbierałem do wymiany. Wieśniak jeden, w swej łaskawości ofiarował mi 50 PLN aż, więc nawet nie miałem siły go wyśmiać, tylko zazdwoniłem po Policję. Dalsze przygody nie są istotne, do chwili przyjazdu "rzeczoznawcy" z Uniqa. Stwierdził, że za zderzak nie zapłaci, bo zardzewiały był i dlatego odpadło. A co mnie to obchodzi? Trzymał się w kupie i gdyby nie ich klient, nadal by był w jednym kawałku, ale ponieważ chciwy nie jestem, to mówię, że w przypadku zderzaka jestem elastyczny i zgadzam się na zamiennik, natomiast kierunek był Hella i ma być Hella. Popstrykał se chłopek zdjęcia i jeszcze tego samego dnia przysłał wycenę. Śmieszna - ujął części nie uszkodzone, ujął części nie występujące w tym modelu, ceny chyba w euro, tylko jednostkę zmienł. Jako, że kolegi żona pracuje w jednej z ubezpieczalni, to jej przesłałem kosztorys ów. Od razu kazała pisać o przedstawienie oceny technicznej i pytać o ceny wpisane ręcznie (te z M - zderzak i kierunek), no i skąd się wzięło 67% przy lakierze. Pisałem raz, pisałem drugi raz, pisałem trzeci raz - zero odpowiedzi. Po jakimś czasie przyszła decyzja o odszkodowaniu, oczywiście na kwotę jak w kosztorysie z informacją, że przysługuje mi odwołanie - na drodze sądowej. Też mi nowina.
Co do wyceny - jak jest widać na załączniku. A jak być powino? A powinno być tak, że zderzak byl oryginalny, więc w kosztorysie też powinien być oryginalny, z ew. odjętą amortyzacją (max 50%) - czyli ok 1500PLN, kierunek za 200PLN, 100% za materiał lakierniczy, narożne gumy (L i P) + jedna guma na zderzak.
Mnie cała naprawa kosztowałą 150PLN za zderzak, ale fakt jest faktem, że przegięcie pały nastąpiło.
Co z tego, że przepisy są niezłe i teoretycznie chronią poszkodowanego, wszyscy je znają, jak i tak ubezpieczyciele rżną nas w dupę, i to w biały dzień. Wiedzą, że przy niewielkich kwotach nikt się nie będzie pakował w sądy, a żaden prawnik zajmujący się odszkodowaniami takiej sprawy nie weźmie, bo co za interes dla niego. Mowa oczywiście o rozliczeniach kosztorysowych, a nie na podstawie faktur czy bezgotówkowych, bo tu sprawa jest prosta - do wartości auta oddają raczej bez problemów, i to jest ich główny argument w przypadku odwołań i spraw sądowych twierdząc, że to jest kwota bezsporna, i wszystko co powyżej wyrównają po przedstawieniu rachunków. Niby ma to sens, z tym że ja nie mam obowiązku wcale naprawiania szkody, za to oni mają mi wyrównać poniesioną stratę - lecz i tu sądy różnie orzekają.... Polska .
![[chory]](./images/smilies/chory.gif)
