Historia (rodzinna) tego auta zaczyna się w czasach, kiedy znaczna część z użytkowników forum wchodziła na stojąco pod szafę, a ludzie w zielonych mundurkach i spawalniczych okularach jeszcze nie zaczęli planować przejęcia władzy w Polsce. Wtedy to mój wujek (nazwijmy go tak roboczo, gdyż
de facto jest on mężem jakiejś mojej kuzynki, której drzewa genealogicznego nie pomnę przytaczać) wszedł w posiadanie drogą kupna samochodu, który już wówczas był starszy niż ja jestem obecnie )
Były to czasy, gdy niewiele osób zwracało uwagę na zgodność z VIN-em (oo ile ktokolwiek wiedział co to znaczy) a auta robiło się z tego co było. Zatem mój dzielny wujek poczynił renowację tegoż auta zgodnie z własną wizją i możliwościami technicznymi lat ówczesnych zachowując jednakże z oryginału tyle ile się dało.
FAST FORWARD
Latem ubiegłego roku doszła mnie wiadomość, że wujek zamierza sprzedać auto z powodów głównie finansowych oraz operacyjnych (brak czasu i sił na zajmowanie się staruszkiem). Tak jak dawniej kolekcjonowano srebra rodowe i obrazy, tak teraz kolekcjonuje się (m.in.) samochody, więc dobra rodzinnego nie można było wypuścić w obce ręce. Dzięki mojej genialnej żonie Agnieszce udało się wkręcić w zabawę mojego nieocenionego teścia, dzięki czemu koszty nabycia rozłożyły się po 50%, a ponieważ dżentelmeni nie rozmawiają o pieniądzach to cena transferowa pozostanie tajemnicą.
FORWARD (ale już nie FAST)
Puściły lody, śnieg stopniał i można było wyruszyć w drogę po auto z 1939 roku w trasę liczącą blisko 600 km w jedną stronę. Nieocenioną pomocą okazała się (niemal) zabytkowa platforma kolegi, która szczęśliwie przetrwała bezawaryjnie blisko 1.500 km podróż na dodatek zadowalając się ekologicznym paliwem (nie, tym razem nie olejem z Biedronki), czyli oficjalnie nabywanym Bioestrem.
Jako pierwsza za kierownicą zasiadła Agnieszka, mnie pozostawiając rolę ugniatacza bagaży.
Laweta wymagała nieco samozaparcia, ponieważ w konkursie na Lawetę Top Gear za 100 funtów miałaby gwarantowaną wygraną
Czasem zmiana kierowcy okazywała się nieodzowna
W końcu w Lany Poniedziałek der Adler zajął poczesne miejsce w drodze na zasłużony wypoczynek nad morzem. Najpierw były przymiarki i pierwsza nieudana próba wjazdu
Po chwili zastanowienia wszystko się udało
Profesjonalne mocowanie i można było wyruszać w drogę
(hihi, komentarze mojej mamy mogą zwalić z nóg

)
Jedno tankowanie, jeden obiad, kilka postojów na si...u, blisko 600 km trasy w 10 godzin, uraz słuchu na dwa dni, ale ostatecznie der Adler ist gelanded D
A teraz dla wytrwałych
Samochód to Adler Trumpf Junior rocznik 1939. Na zgrubne oględziny kompletny, ewentualne niezgodności to koła, hamulce (były na Bowdenach są hydrauliczne, kopułka zapłonu {od Skody}, instalacja 12V i parę innych dupereli). Podłoga już zaczęła (nierówną) walkę z rudym, ale w tym jej pomożemy i zwycięstwo będzie nasze.
Ale sprawne auto sprzed II wojny z oryginalnym silnikiem, nadwoziem, skrzynią biegów i podstawowymi detalami z zakresu galanterii chyba może wybaczyć pewne nowocześniejsze usprawnienia? W końcu to nie muzealny egzemplarz tylko potencjalny uczestnik zlotów )
Tym którzy doczytali do końca gratuluję cierpliwości i a koleżankom i kolegom z Trójmiasta radzę wypatrywać na szosie, ponieważ jest szansa że jeszcze w tym roku się spotkamy
