Konik pisze:
Powiem tak: jeżeli wybrałem pseudoblacharza, to kto jest winien, ja, czy on?. Należy wybrać blacharza. No, ale Panowie, z ręką na sercu,
A zdajesz sobie sprawe, ze czasami nie masz wyboru - bo blacharz ma umowe z kumplami w policji, i zanim ty sie zorientujesz, laduje grata na lawete, i zasuwa do siebie
U mnie tak bylo - moja lepsza polowa wladowala sie tylem do rowu; przyjechala policja, oczywiscie blacharze byl nawet szybciej.. ja jej mowilem, zeby zabrala auto do Torunia (bo to sie zdarzylo 70km dalej), ale nie - wolala tam. No i potem sie zaczelo.. dalej nie bede kontynuowal, moze jutro sie spreze i zapodam fotki auta po naprawie.
Poza tym, moze ciezko to w to uwierzyc, ale nie znam dobrego blacharza.. tzn. znam, ale on nie chce sie bawic w blacharke (elektryka i mechanika, blache olewa) - ostatnio musial robic sam swoj osobisty samochod, ktory dal do znajomego (DOBREGO) blacharza, i u tego naj*bany pracownik pol samochodu mu spierdzielil
[oslabiony]
Cytuj:
przyznacie, że większość z nas chce jak najtaniej. A później pretensje do kogo? W TVN, w programie Usterka pokazują takich pseudofachowców. I pół Polski z nich polewa. Z kogo się śmiejecie. Bo ja śmieje się z klientów, którzy chcą jak najtaniej. To ich wina, że tak sobie wybrali.
Blad - ja dzis kupilem se opony Continental za drobne 700 zl szt.
I nie jestem krezusem - po prostu wiem, ze do SECa powinny byc dobre opony, a nie bardacha (byle tania). Przy okazji pomoglem koledze, ktory te opony zamowil dla Klienta rok temu, a ten nie odebral
Cytuj:
I teraz bardzo szczerze: nawet w czasach recesji nie robię w swojej firmie nic za wszelką cenę, odmawiam wykonania usługi klientom, którzy za kryterium przyjmują tylko cenę - odsyłam ich do pseudofachowców. Wielu z nich wraca na poprawki płacąc oczywiście więcej. Ja mam spokój i moi klienci są zadowoleni.
Ja mam inne kryterium - Klient mi sie podoba, albo nie. I niewazna jest kasa, jaka ma (badz nie ma - bo robie tez dla ludzi za darmo)
Cytuj:
A jeżeli chodzi o rejestrację auta. Czy pała w łeb okazała się rozwiązaniem, czy też jednak inne sposoby?
NSA to byla pala w leb. Bo Samorzadowe Kolegium Odwolawcze, ktore przyklepalo decyzje tego tluka juz zaplacilo kare, a teraz ide do sadu z pozwem przeciw urzedowi - i wygram na bank (bo przeciez NSA uznalo moja racje, nie ma innej mozliwosci.. auto mi zarejestowali, czyli mogli to zrobic od razu
). To jest pala w leb, bo potem mam zamiar wybrac sie do prezydenta miasta, z wyrokiem w reku, i z artykulami prasowymi o kompetencji tego palanta.. a ze aktualny prezydent miasta to byly uczen mojego szefa, i kolega partyjny, to ten zadufany w sobie nieuk, ktory mi nie chcial auta zarejestrowac bedzie mial cieplo - byc moze wyleci z roboty (postaram sie, zeby tak bylo)
[zlosnik][ok]
Cytuj:
Czytam czasem Wasze wypowiedzi, wielu tu piszących to inteligentni, posiadający szeroką, często i głęboką wiedzę ludzie i naraz Ci ludzie rozwiązywaliby sprawy pałą w łeb? Nie tędy droga. Czasem może być tak, że ja dziś dam pałą w łeb, a jutro okaże się, że jednak to nie ja miałem rację. Albo jadę zdenerwowany (np. do dziecka, do szpitala) i pakuję się w tył pięknego, klasycznego Mercedesa. I natykam się akurat na Messiaha, albo JareGa. Cały w nerwach, bo przecież tam dziecko w szpitalu, spieszę się, a tu wiem, że czeka mnie cała przeprawa i strata czasu i w tych nerwach rzucam pod nosem jakimś mięsem. I nagle dostaję w łeb, z piąchy, albo pałą. Tak? Czy tak to widzicie?
Nie boj sie, jakbym zobaczyl, ze jedziesz z dzieckiem, to jeszcze bym Cie zawiosl - potrafie klasyfikowac ludzi, i nie dostalbys w czape
[ok]
Ale podam Ci inny przypadek: kiedys, dawno temu mialem malucha. Jechalem po tort dla kolegi, ktory zamowil go dla swojej 2-letniej corki.. i po drodze gostek cysterna wjechal mi w bok - ja go mijalem, jemu podobniez ktos z prawej wyjechal, facet skrecil w lewo i trafil we mnie. Zaliczylem ping-ponga w lewy lraweznik, przelcialem przed jego maska, jakims cudem zmiescilem sie miedzy drzewami na poboczu, wpadlem na chodnik, znow jakims cudem nie rozjechalem pieszych.. i zatrzymalem sie po jakis kilkudziesieciu metrach.
Facet tez, i ugodowo. No to dobra - na kartce (ktora mam do dzis) spisalismy, ze taki a taki dnia takiego i w takim to miejscu mnie puknal.
A potem mnie wyrolowal - smiejac mi sie w telefon, ze jego tam nie bylo, i zebym spadal. Od tego czasu zawsze wzywam policje, a takich delikwentow, ktorzy mi podskakuja, albo cos w tym stylu ucze pokory na miejscu
[ok]
Cytuj:
Jak to rzekł RobGas: "Nie ma co się obruszać na tego co zawinił bo i najlepszym się zdarza"
A co ja napisalem? Ze trza walic w morde od razu, na dzien dobry? NIE - tylko wtedy, gdy nie ma szans na inne rozwiazanie problemu.
Niestety, takie czasy.. ale wczesniej tez tak bywalo. Przyklad: moj ojciec, gdy mnie jeszcze nie bylo na swiecie, wybral sie z moja matka do sklepu po wyrko. Jak to kiedys, wielkiego wyboru nie bylo.. stali wiec kolo tego wybranego, i sie zastanawiali. Wczesniej dali znac obsludze, ze chyba wezma to lozko, ale jeszcze chwilke pomysla.. przyszedl jakis gosc. I poszedl do obslugi, i kupuje to wlasnie w/w lozko.. Ojciec do niego, ze ono juz wlasciwie jest kupione, a juz na pewno zarezerwowane. Facet, ze on juz je kupil i tyle.. chwilke se pogadali, a potem ojciec dal facetowi w morde - bo negocjacje nie daly wyniku
[ok]
Widocznie mam we krwi cos po nim, bo tez tak samo bym zrobil - po uprzednim wyprobowaniu metod humanitarnych
Cytuj:
Cieszę się, że załatwiłeś sprawę polubownie. Jak się okazuje, tak można.
Na jego szczescie - znam przypadki, po ktorych Robert musialby robic auto za swoje pieniadze