MB/8 Club Poland - Klub i forum miłośników samochodów Mercedes-Benz
https://forum.w114-115.org.pl/

Skończyło się szczęśliwie...
https://forum.w114-115.org.pl/viewtopic.php?f=1&t=35974
Strona 1 z 1

Autor:  Sebian [ śr wrz 10, 2008 4:32 pm ]
Tytuł:  Skończyło się szczęśliwie...

Witam,

W sobotę 6.09. jechałem z moim przyjacielem do Małgosi na punkt kontrolny rajdu XIII zlotu samochodów marki Mercedes-Benz zorganizowanego przez MB/8 Club Poland. Spieszyliśmy się - za bardzo i niepotrzebnie...

Na odcinku z Rucianego-Nidy do Leśniczówki Pranie nie dostosowałem prędkości do warunków. Nagły zakręt w lewo i wyjeżdżające z naprzeciwko auto. 80km/h po szutrze to stanowczo za szybko, żeby wyhamować w takiej sytuacji. W ułamku sekundy - jakby odruchowo - noga wróciła na pedał gazu, żeby w ostaniej chwili ustabilizować tor jazdy. Po prawej stronie gęsty las. Na nasze szczęście na wprost wykarczowana polana z porozrzucanymi stertami gałęzi i pniakami. Polecieliśmy na wprost, skacząc po drodze kilkukrotnie, zanim zatrzymaliśmy po ok. 50-80 metrach. Z drogi było widać tylko górną część pojazdu i antenę CB. Nic nie parowało i nie syczało spod auta, a silnik równo pracował. Wyłączyłem motor, puściłem kierownicę, a przyjaciel tzw. cykor-rączkę. Nie odnieśliśmy żadnych obrażeń - można by rzec, że lot był nawet komfortowy, a wstrząsy wewnątrz kabiny niezbyt mocno odczuwalne. Zapamiętaliśmy tylko te kilka sekund ciszy w kabinie podczas podskoków. Wyszliśmy z auta. Człowiek z auta, które wyjechało nam na tym wąskim zakręcie z naprzeciwka upewnił się, że z nami wszystko w porządku, po czym rzucił w moim kierunku kilka siarczystych epitetów. Miał absolutną rację - przede wszystkim powodem wypadku była nadmierna prędkość. Gdybyśmy dojechali 2 minuty później, to nic by się nie stało, a i nie doszło by do tej sytuacji.

Facet odjechał. Pojawiła się stara Navara i człowiek, który zaoferował pomoc w wyciągnięciu Geli na drogę. Wobec powyższego zrezygnowałem z robienia zdjęć tuż po wypadku. Obeszliśmy auto i ślad, jaki zostawiliśmy na polanie, żeby zebrać elementy, które odpadły podczas podskoków. Urwana tablica rejestracyjna z przodu, wyrwana osłona prawego reflektora i lewy wkład lusterka. Nie wiadomo było, czy coś stało się pod spodem auta. Silnik zaskoczył bez problemu. Przy wskazówkach przyjaciela wycofałem nieco auto do tyłu i bez najmniejszego problemu wytoczyłem się na drogę. Obejrzałem spód auta - żadnych wycieków czy śladów zerwanych instalacji. W grillu na przedzie auta tkwił kołek, który zatrzymał się na jednym z klaksonów - gdyby wbił się nieco bardziej na lewo, to z pewnością szlag trafiłby wiatraki, a w najgorszym wypadku chłodnicę. Być może coś trafiło centralnie w grill, ale na szczęście miałem założoną na nim tablicę zlotową. Kolejny fart.

Do Małgosi pozostało ok. 5km po szutrze. Ruszyliśmy. Auto jechało równo, ale podczas jazdy na wprost kierownica ustawiona była w pozycji "za pięć dwunasta". Coś się stało. Telefon do kolegi z gelenda.pl. Szybka najbardziej prawdopodobna diagnoza wskazała na pogięte drążki kierownicze i/lub stabilizujący Panharda. Po dojździe do Małgosi zamontowałem osłonę reflektora i przykleiłem taśmą wibra-lusterko. W tym stanie auto dojechało poturlało się jeszcze po okolicy, a w niedzielę wróciło do W-wy.

W poniedziałek udałem się do mojego serwisu, gdzie po oględzinach nie stwierdzono śladów żadnych uderzeń. Zniszczeniu uległa kalamitka na przednim wale oraz nadłamana zostałą rurka między ASB a chłodnicą oleju ASB. Po usunięciu kołka i wykonaniu geometrii auto nadawało się do dalszej jazdy.

Bazując na doświadczeniu kolegi lusterko zostało zamocowane na rzepy przemysłowe 3M, co ustabilizowało wkład i przy okazji pozwoliło zaoszczędzić pieniądze. Kalmitka została wymieniona. Uszczelka nad miską ASB została wymieniona. Ww. rurka oraz dysza spryskiwacza dojadą w poniedziałek i zostaną wymienione.

Podsumowując: Miałem więcej szczęścia niż rozumu. Jestem tego w 100% świadomy i cieszę sie, że nie doszło do tragedii. Przyjaciel, który mnie wspomagał, stwierdził, że jak będzie miał sobie kupić kiedyś auto, to będzie to Gelenda. Faktem jest, że auto zdało egzamin wytrzymałościowy i bezpieczeństwa na medal.

Na moim punkcie kontrolnym przepytywałem z przepisów ruchu drogowego oraz naliczałem punkty karne za niezatrzymanie sie przed przejazdem kolejowym oznaczonym znakime STOP (kamera umieszczona na moim punkcie rejestrowała wykroczenia). Tak czy inaczej największa ilość punktów należałaby się mnie za spowodowanie zagrożenia życia i niebezpieczną jazdę. Dla rozładowania napiętej po wypadku atmosfery mój przyjaciel rzekł: Zarobiłeś niezłą ilość punktów karnych, bo o ile z progu wyszedłeś jak Małysz, to lądowanie miałeś bez telemarku.

Pamiętajcie: Im wolniej wjedziecie w zakręt, tym szybciej z niego wyjedziecie. Przepraszam, przestrzegam i pozdrawiam.

Autor:  MacKuz [ śr wrz 10, 2008 4:40 pm ]
Tytuł: 

Grunt że wszytsko skończyło się pomyślnie i bez większych strat....

Traktor to maszyna do pracy a nie na tor wyścigowy [zlosnik] [zlosnik]

Pozdrawiam

Autor:  bary123ce [ śr wrz 10, 2008 4:44 pm ]
Tytuł: 

Gratulacje samokrytyki. Ja nauczyłem się jednego- zawsze gdy wchodzę w zakręt, jaki by on nie był, biorę pod uwagę, że z naprzeciwka może coś nadjechać i staram się zawsze mieć obie ręce na kierownicy. Dobrze, że nic wam się nie stało!

Autor:  Worek [ śr wrz 10, 2008 5:51 pm ]
Tytuł: 

A ja już swoje powiedziałem - może niezbyt mądrze w tej sytuacji ale Sebian okazało się ma mimo wszystko poczucie humoru.

Pozdrawiam i ciesze się, że nikomu nic się nie stało i straty małe - chociaż jak usłyszałem słowa Stawrosa jak dzwonił do Idzika serce mi stanęło w gardle.

Worek

Autor:  Borys [ śr wrz 10, 2008 9:03 pm ]
Tytuł: 

Witam!
Ciesze sie ze nic Wam sie nie stalo, moglo byc groznie...
Ja mialem jakies 2,5 roku temu podobny przypadek. Tez troche zbyt duza predkosc, zmeczenie (wracalem po calym dniu na nartach, godzina okolo polnocy) i waska kreta droga miedzy wioskami. Bylem juz prawie pod domem. Zagadalem sie i wzrok mi chyba utkwil zamiast rozgladac sie po drodze.. Droga nagle skrecila o 90 stopni w lewo, ja na budziku mialem ok 70, moze troche mniej, w kazdym razie za duzo zeby sie zmiescic w zakrecie.. Szczerze mowiac to nawet niewiele zdazylem zareagowac, na zablokowanych hamulcach moj kombiak pofrunal w pole.. Po drodze minalem drzewo i slup z jakimis kablami, nieszczescie minelo mnie o jakies 2-3 metry..
Miekkie i troche grzaskie pole pokryte z wierzchu topniejacym sniegiem szybko mnie wyhamowalo. W aucie totalna cisza (jechalem z cala rodzinka i psem), nikt nawet nie wypowiedzial staropolskiego k.. mać. Wlaczylem wsteczny, tym samym torem wyturlalem sie na droge i pojechalem dalej. Dopiero rano obejrzalem auto. Poza tym ze bylo ublocone po sam dach, kompletnie nic sie nie stalo, nawet nie zgubilem dekli.
Nauczka na przyszlosc, tak jak u Sebiana! Noga z gazu, a szybciej dojedziemy do celu! Zycie nie warte jest tych 2 minut spoznienia!
W moim incydencie mialem mase szczescia, bo nie bylo rowu, nie bylo drzewa, murka ani innego slupka na mojej drodze, pole bylo miekkie i rowne. Cudem jest tez to ze o wlasnych silach sie z tego pola wygrzebalem. Od tej pory, mimo ze kupilem o polowe mocniejsze auto, jezdze o polowe wolniej...
Zycze wszystkim szczescia, rozsadku i .. przyczepnosci!
Pozdrawiam!

Autor:  janus [ śr wrz 10, 2008 9:13 pm ]
Tytuł: 

Najważniejsze że nikomu nic się nie stało ale wiadomo każde uszkodzenie MB boli jak cholera

Autor:  kit [ czw wrz 11, 2008 12:20 am ]
Tytuł: 

Sebian pisze:
W grillu na przedzie auta tkwił kołek, który zatrzymał się na jednym z klaksonów


Oglądałem sobie auto na zlocie i właśnie ten kołek zwrócił moją uwagę.
Nie przypuszczałem, że trafił tam w takich okolicznościach.

Dobrze, że nic Wam się nie stało.

Autor:  Idzik [ czw wrz 11, 2008 12:02 pm ]
Tytuł: 

Najważniejsze, że Wam się nic nie stało. Auto zawsze można wyklepać, a zdrowia i życia już nie. W tym samym miejscu dzień wcześniej pojechałem bokiem, też było trochę za szybko. Na szczęście udało się skontrować i wyratować. W drodze powrotnej ze zlotu też o mały włos nie mielibyśmy poważnej przygody. Uważajmy !!! Nie ma kozactwa na drodze. Nie dajmy siebie zabić i sami się nie zabijajmy...

Autor:  KLARA [ pt wrz 12, 2008 2:44 pm ]
Tytuł: 

My na całe szczęście pokonaliśmy ten zakręt spokojnie i powoli, a ten kołek w grillu Gelandy moim zdaniem wyglądał całkiem, całkiem. Gdybym na starcie nie usłyszała od Idzika, że mieliście przygodę, pomyślałabym, że ten kołek nie znalazł się tam przypadkowo-tak ładnie się wpasował...

Autor:  Debesciak [ ndz wrz 14, 2008 2:05 pm ]
Tytuł: 

no niestety motoryzacja trafiła również na wieś jeżdzi tam juz bardzo duzo samochodów a drogi wąskie bandy po bokach zarośnięte często zeby sie wyminąć trzeba sie zatrzymać :)

Strona 1 z 1 Strefa czasowa UTC+02:00
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Limited
https://www.phpbb.com/