Witam opowiem wam krótką historyjkę. Mój braciszek kupował auto i wszystko zaczęło się w sobotę kiedy wyczaił na necie Forda eskorta jego żonie tak sobie się podobał więc nie pojechali a namawiałem ich na wyjazd w niedziele rano obudzili się koło 15 ze jednak pojadą umówili się z gościem telefonicznie co do kasy i jedziemy do słupska (no ode mnie kawałek drogi) po chwili dzwonimy aby zapytać jeszcze raz o adres a tu zonk, gostek mówi że podpisuje umowę więc braciszek wściekły wracamy na ziemie i do netu a tu oferta: renia 19 z gazem zdjęcia nawet nawet ale w Bydgoszczy. No ale nic to po rozmowach z właścicielem jedziemy, godzina 19 a przed nami 260 kilometrów bo to za Bydgoszczą, jesteśmy tam na 11 (ojca toledem spisał się bez problemowo) Po pewnych perypetiach z sprzedającym w końcu o godz. 02 w nocy wyjeżdża braciszek z żoną swoim nowym/starym samochodem, wracamy jesteśmy na 5 rano w domu kładę się spać. Przed 8 wstaje jadę do pracy, zonk mam jechać do szczecina służbówką kolejne 80 km, na szczęście kolega się zlitował i on pojechał zemną jako kierowca wracam na 15 o 16,15 kończę prace i wsiadam do mojego plastika, wyjeżdżam za ostatnie budynki Golczewa, pierwsze pole i przerażenie w oczach bo mi sarna na maskę leci. Finał taki stłuczona lampa, kierunek i leciutko wgnieciona maska, nie wiem co by było jakbym jechał szybciej(pewnie by wyskoczyła za samochodem ale teren zabudowany to 50 wolno a tu ci kuźwa z za krzaków takie byle skacze i to gdzie w Golczewie 4 km od mojego domu) kuźwa wściec się można dobrze że to golf, straty materialne a co za tym idzie finansowe niewielkie, ale jak tu się nie wpienić zrobiłem w sumie 680 km, a tu pod domem w czasie powrotu taki zonk. Pierwszy raz w życiu coś potrąciłem, już tyle razy hamowałem zawsze dobrze się kończyło (wolno jeżdżę, nauczyłem się tak jak jeździłem moją gwiazdą /

. W końcu jednak musiałem coś trafić, wszyscy moi znajomi coś już trafili tylko ja się uchowałem, do dzisiaj a plastik miał być sprzedany, teraz będzie gadania że bity bo na masce wgniecenie, albo jak zrobię to: "panie nowy lakier to po dzwonie jest" - jak ja nie cierpię takich komentarzy. Zwierzaka wcale mi nie szkoda, bo jest tego cholerstwa w mojej okolicy tyle że co chwila ktoś coś trafi czasem nawet w swoim własnym podwórku (dosłownie podwórku) Pozdrawiam wszystkich co mieli podobne "Bliskie spotkania III stopnia"
chyba trochę lepiej sorki za pismo ale jak ktoś ma dysleksję i jest wściekły nie panuje nad pisownią