Przeczytalem z wielkim zainteresowaniem caly watek i nasuwaja sie nastepujace spostrzezenia:
1. Jakim laikiem trzeba byc zeby nie rozpoznac tak nieudolnie przekutego auta?

. To tylko potwierdza opinie, ze nie ma samochodow niesprzedawalnych, trzeba jedynie trafic na odpowiednio napalonego nabywce.
2. Naprawde spory odsetek forumowiczow doradzal nieszczesnikowi zeby zostal
wsponikiem w przestepstwie. Od momentu kiedy
mr_simon nabral podejrzen, ze samochod ma wady prawne i nie zglosil tego organom (scigania) sam naraza sie na nieprzyjemnosci. Jazda samochodem ze swiadomoscia, ze w kazdej chwili mozna zostac nakrytym tez jest perspektywa nie do pozazdroszczenia.
3. Tylko jeden jedyny forumowicz, mianowicie
Xytras, zastanowil sie nad tym, ze w przypadku gdybyscie sie dogadali, ktos inny zostanie zrobiony w konia.
4. Jezeli w dokumentach samochodu wpisana byla rowniez zona sprzedawcy i jezeli rzeczywiscie to ona nalegala na sprzedaz auta to jestem sklonny przypuszczac, ze szanowne panstwo juz taka mine (od przyjaciela) kupilo, potem sie polapalo i w koncu postanowili sie go szybko pozbyc.
Poniewaz sprawa naprawde mnie zaintrygowala postanowilem zasiegnac rady u tesciowej, ktora jest prokuratorem z kilkudziesiecioletnim stazem i to co mi powiedziala jeszcze raz potwierdzilo, ze jestem naiwny jak dziecko wiezac w sprawiedliwosc wymiaru sprawiedliwosci:
- Po pierwsze prokurator bedzie staral sie udowodnic ci, ze nie dochowales nalezytej starannosci kupujac samochod i w ten sposob stales sie nieswiadomym paserem (mozliwe, ze to sie jakos inaczej nazywa - nie spamietalem tych wszystkich madrych terminow bo z kazdym zdaniem doswiadczonej prokurator cisnienie podskakiwalo mi coraz bardziej). Nie przekona go wyjasnienie, ze przeciez nie mozesz do kazdego kupowanego samochodu zamawiac opinii bieglego rzeczoznawcy bo zanim kupilbys samochod caly budzet pochlonelyby wlasnie te opinie.
- Po drugie: policja oczywiscie zabezpieczy samochod, bedzie robila wszechsrtonne i dlugotrwale ekspertyzy a nastepnie odstawi samochod na parking strzezony (za ktory oczywiscie bedziesz placic), gdzie:
a - ukradna/podmienia mu kola
b - w celu kradziezy radia/gasnicy/apteczki/kola zapasowego/lewarka/trojkata...
c - ...wybija przynajmniej jedna szybe i...
d - ...zniszcza conajmniej jeden zamek
e - samochod stojacy na deszczu i sniegu z woda w srodku po kostki (rozbita szyba) i nieruszany calymi latami zmarnieje do reszty.
Mozesz starac sie o udostepnienie tego samochodu ale nawet pani prokurator z wielolenim doswiadczeniem nie wie jakie szanse powodzenia ma taki wniosek.
- Po trzecie, jak juz udowodnisz, ze dochowales nalezytej starannosci a policja i prokuratura po jakis dwoch latach ustala, czy auto pochodzi z kradziezy czy "tylko" zostalo wprowadzone na polski rynek z pominieciem oplat celnych to:
a - w przypadku gdy auto pochodzi z kradziezy, bedziesz musial uzerac sie z ubezpieczalnia;
b - w drugim przypadku lape polozy na aucie (a raczej jego pozostalosciach) Urzad Celny;
a ty bedziesz musial dochodzic swoich naleznosci od sprzedawcy, przy czym okaze sie, ze on zadnego majatku nie ma bo wszystko jest wlasnoscia kuzynow, siostr i stryjkow (zony nie, bo tez jest w te sprawe uwiklana). Tak czy owak, naleznosci dochodzil bedziesz za posrednictwem komornika, ktory wcale nie bedzie sie spieszyl z wyegzekwowaniem naleznosci i najpierw "zaspokoi" siebie.
Generalnie sytuacja nie do pozazdroszczenia. Nawet jezeli uda ci sie cofnac te transakcje to juz zawsze twoje dane beda w papierach tego auta i jezeli kiedykolwiek ktokolwiek bedzie mial z nim problemy to tobie odbije sie to czkawka. Najlepiej byloby chyba oddac to auto, zabrac kase a sprzedawcy wyperswadowac, ze najlepsze co moze zrobic to pokroic ten woz na czesci. Przy czym staralbym sie na twoim miejscu przeprowadzac rozmowe w obecnosci rzeczonej zony bo wyglada na to, ze ona za wszelka cene chce uniknac klopotow. I napewno nie wybralbym sie tam sam. Jakis barczystych kolegow (tak dla towarzastwa) chyba masz?
Czytajac ten post pomyslalem, jak kazdy prawozadny obywatel prawozadnego panstwa, ze oczywistoscia jest zgloszenie tej sprawy na policji/w prokuraturze ale rozmowa z tesciowa przekonala mnie, ze na sprawiedliwosc to ty tam raczej nie masz co liczyc. Na pomoc prokuratury i policji rwniez nie. Moze i sad bedzie rozsadny ale napewno nie te dwa pozostale "organy"...
Rozwiazanie
Sproketa moze i dobre bylo pare lat temu ale i to na krotka mete (jego kolega po fachu, fragles, zle skonczyl na jednym z warszawskich skrzyzowan). Dzis, w czasach prawa i sprawiedliwosci oraz komorek z dyktafonem nawet jak koles nagra, ze nic nie mowiles to i tak bedziesz mial klopoty.