Wika pisze:
Wczoraj w Radio Szczecin była mała pogadanka na temat bezpieczeństwa w ruchu drogowym i jeden wątek był taki , że jazda w kapeluszu ,szczególnie dużym, jest zagrożeniem , bo podczas hamowania może on się np. zsunąć i zasłonić kierowcy widok .
Nie trzeba być geniuszem, żeby w ułamku sekundy zauważyć, że nie widzi się drogi. Ale odkrycie, że jest się samemu słabo widzianym wielu kierowcom zajmuje dużo więcej czasu. Niektórzy umierają w tej nieświadomości - wszystko w normie, selekcja naturalna, nie każdy ma predyspozycje żeby prowadzić auto. Tylko jest jeszcze ten, który za późno zauważył auto z wyłączonymi światłami w kolumnie samochodów na światłach - czemu ma mieć nieprzyjemności z powodu decyzji obcego mu człowieka?
Wiadomo, że prawie każdy w tym kraju jeździ nieco szybciej, niż pozwalają przepisy, bo nikt nie ma 11 godzin na dojazd ze stolicy Azjatyckiej Republiki Mazowsza np do Wrocławia, bo w obecnych czasach w tym czasie można spokojnie dojechać z Wrocławia do Paryża, albo dolecieć samolotem do Nowego Yorku. Standard jazdy na światłach to najprostsze co można zrobić, by skompensować wzrost ryzyka wynikły z nieprzestrzegania standardów prędkości przypisanych infrastrukturze drogowej nieprzystosowanej do dzisiejszych czasów. Gdyby przez miasta nie przechodził ruch tranzytowy, a większość ruchu pomiędzy miastami odbywał się autostradami, światła za dnia nie poprawiłyby w istotny sposób bezpieczeństwa. Ale mamy to co mamy.