szymon.dziawer pisze:
Jak byłem mały, to nie wiedziałem, że są foteliki dla dzieci. Moi rodzice też nie wiedzieli. I przeżyłem! I żyję dalej. I nie znałem nikogo, kto zginał w wypadku bo nie miał fotelika. I nie znam / nie słyszałem o przypadku, kiedy fotelik uratował życie dziecka.
W czasach kiedy powinienem był jeszcze jeździć w foteliku, na podwórku pod domem stały 3 (słownie trzy) samochody. Wszystkie rozwijały oszałamiające prędkości.
Jadąc do dziadka z ojcem, na 80 kilometrowym odcinku mijaliśmy może 10, no może przy wzmożonym ruchu 20 samochodów. Szymon nie można przyrównywać czasów, gdzie samochód był statusem majętności i posiadało go 15% społeczeństwa. Wypadek na drodze wtedy, to było wydarzenie ogólnokrajowe i trąbili o tym nawet w Socjalistycznych Republikach Radzieckich.
Teraz wyjeżdżając na drogę spotykasz na niej setki tysięcy samochodów, przyjmijmy, że tylko 10% ich właścicieli jest niezrównoważonych, ale z racji chęci posiadania kupiło sobie je z mocą przekraczjącą 300 KM.
Nie chcę próbować czy przy spotkaniu z takim osobnikiem (mam nadzieję, że nie zdarzy się to nigdy), mała przezyje wypadek nie będąc w foteliku

Nie chcę też sprawdzać, czy przeżyje go będąc w nim zapięta. Ale jeżeli ma jej to dać 1% więcej, to będę go kupował i zapinał za każdym razem jak do niego wsiądzie.
Do reszty się nie odwołam, bo wielokrotnie łamie przepisy i przyznaję się do tego bez bicia. Czasem mi się spieszy i zdarza łamac mi się zakazy skrętów, buspasy i inne. Ale teraz jeżdżę BMW i mi wolno
![[hihi]](./images/smilies/hihi.gif)