ja mam takie małe porównanie, bo głównie w swoim zyciu jeździłem "niemcami" i jeden raz japończykiem.
Moim pierwszym wozem po zrobieniu prawka była audi a6 2.5tdi. Cudo. Później ojciec zmienił na okulara, dlatego tutaj jestem

no też kunsztowne auto. Wcześniej byłem wożony i czasami miałem okazję się przejechać fordem mondeo 1.8 benzyniak, pierwsze auto w którym poczułem co to znaczy klima

ogólnie świetny wóz, fajnie się tym jeździło. Był też mercedes zwany "beczką", nie wiem jaki to model... 2.4 diesel. Komfortu jeszcze w żadnym innym aucie nie znalazłem lepszego. Chwile śmigałem też bmw 3 z 2005 roku, 2.0 diesel - rakieta, ale coś w stylu gokarta niż samochodu jeśli chodzi o wygodę

był też mercedes c klasa 2.0 benzyniak chyba 150km... frajda podobna do bmw ale wygoda lepsza
no ale do czego zmierzam: po wyjeździe na zarobek do Irlandii poruszałem się tam Toyotą corollą hatchback. Silnik 1.4 benzyna. I faktycznie: niezawodny, bezawaryjny, dość żwawy i elastyczny jak na taką pojemność, oszczędny... raczej nie, chyba, że przy bardzo spokojnej jeździe, ale co najważniejsze\najgorsze:
TO AUTO NIE MA DUSZY. Każde niemieckie auto jakim śmigałem miało to coś w sobie... taką pasję i... no ciężko to opisać. Ta toyota tego nie miała :\ może wydawać się to dla kogoś zbędne, ale zrobiłem nią około 2tyś mil i nie czułem się jakoś dobrze w tym samochodzie. Pomijając 100% plastiku, to po prostu nie było tej chęci wsiadania i przejechania się dla przyjemności jak to było z innymi autami którymi jeździłem.
Gdybym kupił takie auto na krótką metę to bym to jeszcze przebolał, ale po kilku latach to marazm i zgryzota jak Boga kocham... także tyle z mojej strony odnośnie japończyka
