Piątal pisze:
Nie mów, bo faktycznie sprzęt wojskowy produkowali dobry. Może trochę toporny ale dobry. W wyścigu zbrojeń nie raz okazywało się, że amerykanie byli daleko z tyłu.
No więc, w ramach off-topic, opiszę, jak to USA byli z tyłu.
Scenka nr 1, czyli: jak zrobić radiostację dla wojska? Ależ to bardzo proste. Towarzysze Wietnamscy przechwycili w rozbitym helikopterze Jankesów radiostację i przesłali towarzyszom polskim, którzy w specjalnym instytucie naukowym pracowicie skopiowali radio detal po detalu. Niestety, zajęło im to kilka lat...
Scenka nr 2, czyli: jak zrobić bombowiec? Potrzeba bombowca strategicznego dla przenoszenia robotniczej bomby atomowej? No, to internujemy kilka sojuszniczych bombowców B-29, załogi z wielkiej łaski odsyłamy, a tow. Tupolew już się zajmie resztą, budując Tu-4. Wyszedł trochę cięższy niż orginał, ale trudno, bo wredni amerykanie złośliwie stosowali blachy calowe...
Scenka nr 3, czyli szkolenie artyleryjskie (w tym wypadku z Leopoldem w roli zaciekawionego, acz zdystansowanego statysty): A więc kursanty, celownik tachometryczny armaty S-60 pozwala ostrzeliwać cele lecące z prędkością do 920 km/h, czyli i tak nic nie zestrzelicie. Do czołgów też nie strzelajcie, bo tylko przyjedzie i narobi bigosu. Możecie próbować ciężarówkę...
W baterii było sześć armat: pięc w garażach, ostatnia w muzeum jednostki. Jak był alarm, to najpierw galopowaliśmy do muzeum...
Pozdrawia plutonowy (dwojga obniżeń stopnia wojskowego) Leopold